czwartek, 27 lutego 2014

Lista najbogatszych Polaków bez tajemniczych miliarderów. Dlaczego zniknęli?

Po raz kolejny ukazała się lista 100. najbogatszych Polaków sporządzona przez magazyn "Forbes". Tak jak w poprzedniej edycji, zwycięzcą jest Jan Kulczyk.

Jan Kulczyk (fot. Newseria)
 Oto czołowa dziesiątka:


Nie widać tu zbyt wielu zmian. Za to zwraca uwagę gwałtowny wzrost wyceny aktywów Leszka Czarneckiego - o ponad 60 procent. Ciekawe, że kursy spółek z sektora finansowego poszły ostro do góry przy stagnacji zysków...
 
Poza tym dostrzeżmy też debiut Antoniego Ptaka, o którym "Forbes" pisze, że zarządza firmą przez... Skype'a.

Natomiast zaskakuje zupełny brak na liście właścicieli największej prywatnej spółki notowanej na GPW. Dlaczego zniknęli i o kogo chodzi?


Mowa o założycielach spółki LPP.

Akcje gdańskiej spółki wspinają się coraz wyżej i znalazły się blisko bariery 10 tys. zł za sztukę:

Kliknij, aby powiększyć
Dzięki temu wartość rynkowa LPP sięga obecnie ponad 17,7 mld zł. Na GPW nie ma żadnej innej droższej spółki kontrolowanej przez osoby fizyczne, a symbolem sukcesu LPP jest wejście akcji do indeksu WIG20 po sesji 21 marca.

Marek Piechocki i Jerzy Lubianiec posiadają po 175 tys. akcji. Proste przemnożenie 175 000 przez kurs akcji daje wartość każdego pakietu równą 1,69 mld zł każdy. Gdybyśmy wzięli pod uwagę na przykład notowania z końca 2013 roku, byłoby to:nieco mniej, czyli po 1,575 mld zł.

Jednak ta wycena wydaje się dyskusyjna i zaniżona z dwóch powodów:

1. Akcje obu panów są uprzywilejowane i obydwa pakiety dają łącznie 54,2 proc. głosów na WZA LPP, czyli umożliwiają sprawowanie pełnej kontroli nad firmą.

2. Nie znam struktury właścicielskiej dwóch spółek cypryjskich, które posiadają  odpowiednio 350 tys. oraz 200 728 akcji (Grangeford oraz Monistor), ale mogą być one blisko powiązane z obydwoma panami.

Tymczasem na liście "Forbes'a" nie widać ani Marka Piechockiego, ani Jerzego Lubiańca, którzy w najgorszym wariancie powinni znaleźć się na początku drugiej dziesiątki. Co więcej, nie ma ich na niej w ogóle, choć do wejścia do setki wystarczało 210 mln zł.

Przeoczenie? Może tak, może nie.

Interesujące światło na tę zagadkę rzuca wypowiedź asystentki prezesa LPP z listopada 2012 roku:

- Pan Marek Piechocki nie życzy sobie jakichkolwiek kontaktów z mediami. Bardzo nam zależy, by nie publikowano jego wizerunku, dlatego od lat wykupujemy prawa autorskie do zdjęć, na których występuje, i wycofujemy je z sieci i gazet. To samo dotyczy pana Jerzego Lubiańca.

Natomiast na liście "Forbes'a" znajdziemy wielkiego przegranego. W 2013 r. Ryszard Krauze plasował się na 16. miejscu rankingu. W tegorocznym spadł aż na 65., a jego majątek stopniał o dwie trzecie, do 400 mln zł. Przypomnę, że 10 lat temu "Wprost" umieścił go z aktywami wartymi 2,85 mld zł na drugim miejscu listy najbogatszych.

Równie słabe notowania ma Ryszard Krauze wśród inwestorów giełdowych. Tak przynajmniej wynika z sondy przeprowadzonej przez "Parkiet" w sierpniu ubiegłego roku:

Zaufanie przepadło gdzieś w kazachstańskim kazachskim stepie:

Kliknij, aby powiększyć
Spadki są jednak zdecydowanie bardziej magnetyczne dla inwestorów niż wzrosty. Wystarczy porównać, ile postów liczy dyskusja o Petrolinveście na forum "Parkietu" - 57 ksiąg kontra jedna skromna o LPP. Zauważmy też, że wymiana obelg zdań na Petrolu nieco zwolniła po ostatnim odbiciu.

Generalnie taka lista może być świetnym materiałem do zastanawiania się, jak odnieść sukces w inwestowaniu i biznesie: wynika z niej, że najczęściej w Polsce fortuny buduje się przez biznes, a nie na przykład spekulację giełdową. 

Natomiast gra pod nazwiska będące na fali z pewnością jest ciekawym tematem do przeanalizowania - przykładów znajdzie się dużo więcej niż panowie od LPP: Miłek, Brzoska, Kiciński i wielu, wielu innych.