GPW podała skład indeksu WIG30, w którym dominują banki. Znajdzie się ich tu aż 7. Jeśli dołożymy do tego PZU, wyjdzie nam, że branża ubezpieczeniowo-finansowa stanowi ponad 43 procent wartości nowego indeksu.
Co za tym idzie, indeks w dużej mierze będzie zależał od koniunktury w sektorze finansowym. A ta ostatnio jest znakomita, przynajmniej jeśli chodzi o zachowanie spółek na parkiecie - indeks WIG-Banki zaledwie w miesiąc wzrósł o ponad 16 procent, a o potencjale banków można było przeczytać na blogu jeszcze w czerwcu..
Poza tym zauważmy wysokie, dziewiąte miejsce w rankingu debiutanta wśród największych - spółki odzieżowej LPP. Tylko wczoraj akcje LPP zdrożały o 6,5 procent. A w sumie od debiutu w maju 2001 roku (licząc od ceny zamknięcia z tej sesji, równej cenie emisyjnej 48 zł) do dziś dały zarobić krocie: pakiet 100. akcji kupiony wtedy po 4800 zł dziś jest wart... 799 000 zł. Piękna historia - szkopuł w tym, ze ani ja, ani prawdopodobnie żaden Czytelnik bloga ich nie ma...
Natomiast można podejrzewać, że różne instytucje będą doważały portfele spółkami nieobecnymi w WIG20 i dlatego warto szukać kandydatów do krótkoterminowych wzrostów w dziesiątce doczepianej do indeksu. Oprócz LPP mamy następujące walory: Alior Bank, Azoty Tarnów Boryszew, CCC, Cyfrowy Polsat, Enea,, ING BSK, Netia oraz TVN.
A jak dokładnie wygląda skład indeksu WIG30?
Kliknij w obrazek, aby powiększyć |
Jak oceniacie skład indeksu?
W sumie uważam pomysł za ciekawy, natomiast bardzo nie podoba mi się majstrowanie przy kontraktach terminowych.
O co dokładnie chodzi?
Początkowo GPW podawała, ze wartością bazową nowego indeksu będzie 1000 punktów, a każdy punkt na futures FW30 będzie wart nie 10, a 20 zł.
Jak łatwo wyliczyć, 20 zł x 1000 pkt = 20 000 zł, czyli wartość jednego kontraktu byłaby w zasadzie podobna do obecnej.
Tymczasem w kolejnym komunikacie Zarząd zmienił zdanie i pisze tak:
Dodatkowo GPW zdecydowała o określeniu wartości bazowej WIG30 na poziomie wartości bazowej WIG20 z dnia 28 grudnia 2012 r. w celu utrzymania porównywalności indeksów.
No i tu pojawia się prawdziwy problem.
Jeżeli pomnożymy wartość indeksu WIG20 z końca ubiegłego roku przez 20 zł, wychodzi nam (przybliżona, bo jeszcze trzeba uwzględnić dywidendy itd.) wartość kontraktu na poziomie 20 zł x 2583 pkt = 51 660 zł, czyli ponad dwa razy tyle, co obecnie - 2365 pkt x 10 zł = 23 650 zł..
Oznacza to nie tylko wyższy depozyt na każdą sztukę, czyli ponad 3 tys. zł, co można jeszcze jakoś przeżyć, bo nikt nie musi grać pod sam daszek, ale poważną niedogodność dla inwestorów indywidualnych.
Załóżmy, że mam 70 tys. zł i chcę zbudować portfel tak - 3 kontrakty na FW20 (czyli 6-7 tys. zł na depozycie) + >60 tys. zł na lokatach/kontach oszczędnościowych.
W aktualnym systemie nie ma problemu. W nowym mogę otworzyć tylko jeden kontrakt wart ponad 50 tys., a otwarcie zaledwie dwóch oznacza już pozycję wartą ponad 100 tys. zł. Bez lewara nie można zbudować pozycji na przykład za 30 tys. czy 40 tys. zł...
Dla drobnych operujących w zakresie 1 - 10 kontraktów będzie to naprawdę duża niedogodność - utrudnia się także piramidowanie pozycji.
Czy w ten sposób nie zabije się płynności i kontraktów?
Przypomnę, że są one jednym z wielkich sukcesów giełdy, a aż połowę obrotów generują tu inwestorzy indywidualni:
źródło: GPW |
Dla instytucjonalnych czy "grubasów" rzucających po kilkadziesiąt/kilkaset sztuk zmiana będzie niewielka i możliwe, że nawet korzystna, o ile biura maklerskie pozostawią prowizje na obecnych poziomach lub minimalnie je podwyższą (mam na myśli te za kontrakty terminowe).
Moim zdaniem zamieszanie związane z kontraktami (różne indeksy, różne mnożniki...) może im bardzo mocno zaszkodzić. A jak będzie? Czas pokaże.