Niektórzy inwestorzy mylnie sądzą, że określane mianem funduszy gotówkowych/pieniężnych są niemalże ekwiwalentami lokaty bankowej.
Boleśnie o tym przekonują się, co jakiś czas dowiadując się, że w ich portfelach wcale nie ma samych bonów skarbowych i innych papierów rządowych, ale znajdują się znacznie bardziej ryzykowne obligacje korporacyjne, czasem gwarantowane jedynie słowem honoru prezesa, często kompletnie niepłynne.
Dopiero co niektórzy wylizali się z ran po ogłoszeniu upadłości przez DSS, a tu nadeszło znacznie mocniejsze uderzenie.
Tym razem chodzi o PBG i Hydrobudowę. Sprawa wygląda ponuro, nie najlepiej świadcząc o polskich zarządzających funduszami - o kłopotach PBG było wiadomo od wielu miesięcy.
Analizy Online przygotowały następujące zestawienie:
Na szczęście zarządzających funduszami nie opuszcza dobry humor (jak to po wypłacie bywa) i na przykład w komunikacie Union Investment możemy przeczytać:
"Zarząd Towarzystwa ocenia, że na koniec roku stopy zwrotu z funduszy powinny być dodatnie".
Gdyby nie chodziło o tak zwane "bezpieczne" fundusze, można byłoby potraktować taki przekaz jako całkowicie zrozumiały, ale czy ktoś wyobraża sobie, że w banku podadzą mu komunikat po założeniu lokaty: Zarząd Banku ocenia, ze na koniec roku lokata powinna przynieść zysk?
W końcu do nich porównujemy te fundusze pieniężne i wypadają one w tym świetle bladziutko.
Z tego powodu uważam, że nie mają one specjalnie startu do lokat i kont oszczędnościowych ze względu na liczne wpadki (w końcu banki jak na razie wypłacają odsetki bez przeszkód, często wyższe niż zyski z fundów pieniężnych).
A jak ktoś uwierzył w zapewnienie: "Wyboru inwestycji dokonują zarządzający, tak aby fundusz przynosił zyski niezależnie od koniunktury na poszczególnych rynkach. Ta formuła zdejmuje z inwestorów obowiązek i ryzyko wyboru profilu funduszu oraz momentu jego kupna/sprzedaży w celu zmiany strategii inwestycyjnej.chce zaryzykować z funduszem", tylko w maju stracił jedną czwartą kapitału...
Aby nie było tak do końca jednostronnie, przypomnę też mój apel z końca ubiegłego roku. Nie skreślajmy funduszy, ale stosujmy zasadę ograniczonego zaufania i od razu ustalmy sobie próg straty, po którym bezwzględnie wyrzucimy pechowy/nieudolny fundusz z portfela (standardowo 15-20%). To najczęściej świetnie chroni przed eskalacją katastrofy.