poniedziałek, 17 października 2011

Jesteśmy zakodowani do cięcia zysków i trzymania się strat

Jak podaje "The Wall Street Journal", powszechna katastrofalna taktyka "kiszenia" strat i przedwczesnego ucinania zysków ma swoje podłoże psychologiczne.

Dotyczy ona zarówno początkujących jak i doświadczonych inwestorów, indywidualnych i instytucjonalnych.

Zresztą do podobnych wniosków doszedłem bez trudu sam wykonując prosty eksperyment.

Spojrzałem przed chwilą na tabelę notowań spółek znajdujących się w portfelu bloga i zastanowiłem się, które najchętniej teraz bym sprzedał, a które nie.

Okazuje się, że najbardziej paliłbym się do wyrzutu BBI Development, ponieważ widzę tu szybki zysk: 15% w dziesięć dni wygląda interesująco.

Z kolei na akcjach PEP, na których od maja notuję stratę ok. 15%, nie mam zupełnie ochoty do wykonywania żadnych ruchów. W końcu to długoterminowa inwestycja, zgadza się?

I teraz załóżmy, że idę za wewnętrznym głosem (tak chyba postępuje większość inwestorów intuicyjnych) i kasuję wygrywającą pozycję, a zostawiam przegrywającą.

Co mamy w bilansie?

Portfel przegranych walorów, słabszych od rynku i nadzieję, że jakoś wszystko się dobrze ułoży i ci głupi inni inwestorzy w końcu docenią moje "perełki".

Nie brzmi to najlepiej, prawda? Happy endu raczej nie będzie.

A skąd się bierze takie bezsensowne myślenie?

"WSJ" powołuje się na nieopublikowane jeszcze wyniki badań naukowych prowadzonych pod kierownictwem Gregory'ego Bernsa z Emory University, które koncentrowały się na aktywności tej części mózgu, która odpowiada za odczuwanie satysfakcji.

Strata sprawia, że jest ona przytępiona, więc nie mamy wtedy żadnego impulsu do sprzedaży.

Natomiast nawet nieduży zysk zwiększa jej aktywność i wzmaga w nas chęć do uzyskania szybkiej nagrody, którą daje nam sprzedaż akcji (czy czegokolwiek innego na czym zarabiamy). W ten sposób mózg zachęca nas do długoterminowo niszczycielskiej dla inwestorów pozycyjnych taktyki: utrzymywania strat i przedwczesnego cięcia zysków.

Jak się z tego wyleczyć?

Od razu ustalić sobie poziom wyjścia u dołu i trzymać się tego bez względu na okoliczności, a u góry starać się nie celować na siłę w szczyt, tylko postępować z grubsza według takiego schematu, który już kiedyś pokazywałem na blogu:













A jeśli już tkwisz w takiej tracącej pozycji (albo wielu), poproś o radę kogoś doświadczonego. Możesz też zastanowić się czy teraz kupiłbyś te same akcje- jeśli nie, po co je trzymać?

No i warto pamiętać, żeby przed końcem roku sprzedać tracące akcje, żeby skorzystać z tarczy podatkowej (można je przecież zaraz odkupić).