Właśnie natknąłem się na artykuł, w którym analitycy Open Finance próbowali dowieść, że jeśli masz teraz pieniądze najlepszym wyborem z trójki: obligacje, lokata, mieszkanie pod wynajem, są … dziesięcioletnie obligacje skarbowe, a najgorsza jest lokata.
Obligacje przynoszą rocznie 4,21% netto, mieszkanie 4,1%, a lokata 3,91% - co za absurdalna precyzja :)
Nie wiem czemu miała tak do końca służyć ta wyliczanka- czy przypadkiem nie zachęcić do tego, żeby zerwać lokaty (ewentualnie nie przedłużać ich), a potem polecieć do Open Finance i wziąć kredyt hipoteczny, żeby kupić mieszkanie pod wynajem?
W takim wypadku należałoby przecież odliczyć koszty kredytu i cały domek z kart się rozlatuje.
W końcu ile osób trzyma luzem kilkaset tysięcy złotych, nad którymi się zastanawia czy wrzucić na lokatę, w obligacje czy mieszkanie pod wynajem?
Zacznijmy od tego, że bez trudu znajdziemy lokatę roczną z wyższym oprocentowaniem niż obligacje SP nawet w … Open Finance: lokata optymalna daje 5,25% netto w skali roku.
Z kolei istnieją też obligacje korporacyjne (wiadomo, że z nieco większym ryzykiem), takie jak na przykład Ganta przynoszące ponad 8% netto.
Wreszcie w przypadku mieszkania dochodzi stres związany z lokatorami. Znam nawet taki przypadek w swojej rodzinie, że po kilku latach wynajmowania mój kuzyn ma dość i sprzedaje kawalerkę.
Moim zdaniem dla rentowności 4 czy 5% rocznie nie warto kupować mieszkania (jeden większy remont kasuje wszystkie "zyski") i musiałaby być ona zdecydowanie wyższa od lokaty. W przeciwnym wypadku chodzi wyłącznie o spekulowanie na wzrost cen nieruchomości i to już całkiem inna bajka.