piątek, 22 stycznia 2010

Kto zostanie nowym królem dekady?

Lata osiemdziesiąte należały do Japonii. Nikkei z niespełna 6000 pkt w 1979 roku pojechał do poziomu blisko 40 000 pkt 10 lat później. W latach dziewięćdziesiątych królowały spółki komputerowe. Pompowana bańka dotcomowa pękła w marcu 2000 roku. Potem pałeczkę przejęły kraje BRIC (nazwa wymyślona przez Goldman Sachs), z których najefektowniejsze stopy zwrotu uzyskali ryzykanci zapakowani w Rosję zaraz po jej bankructwie w 1998 roku. Bardzo ładnie radziło sobie także złoto startując z pułapu 250 dolarów za uncję do niedawnych 1200.

Matematycznie prawidłowo nową dekadę zaczynamy dopiero w przyszłym roku, ale jakoś tak się składa, że ludzie bardziej reagowali na zmianę daty z 1999 na 2000 niż z 2000 na 2001 i tak samo jakimś wyznacznikiem może być prędzej 2010 niż 2011 – na razie pomijając oczywisty koniec świata w 2012 roku.

Nic dziwnego, że ewentualne przesilenie, które widziałbym w pęknięciu bańki BRIC oznaczałoby szukanie nowego kandydata na króla dekady.

Obecnie prawie wszyscy strasznie ekscytują się Chinami, a tam trwa identyczne zjawisko jak niedawna bańka spekulacyjna w USA- rosną jak szalone ceny nieruchomości oraz akcji na giełdzie w Szanghaju, a świat udaje, że wierzy w produkowane przez reżim komunistyczny fantastyczne dane statystyczne. Nie jestem w stanie ich zweryfikować, ale komuniści jak nikt inny (Grecy też coś mają do powiedzenia na ten temat) zawsze lubowali się w fałszowaniu statystyk, więc czemu akurat Chińczycy mieliby okazać się jakimś wyjątkiem?

Z tego powodu mój entuzjazm wobec inwestowania w Chinach za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych gaśnie z każdym dniem, a prawem serii bańka mogłaby prysnąć na przykład w marcu, równo 10 lat po pęknięciu tej internetowej – mi pasowałby start nawet już teraz, ale to na razie myślenie życzeniowe (akurat WIG20 dotarł praktycznie do tych samych poziomów co wtedy w rejonie 2500 pkt).

W takim razie kto może zostać kolejnym królem?

Potencjalnych motywów znajdziemy bardzo wiele. Jednym z nich jest taki bardzo obecnie niepopularny, czyli odkurzenie … Japonii.

Idea mi pasuje, ponieważ wzbudza mój wewnętrzny sprzeciw wywołany przez szum informacyjny pakujący się do głowy z mediów wmawiających mi, że Nippon jest martwy.

Patrząc w horyzoncie wieloletnim indeksy nie znajdują się na zbyt wysokich poziomach:



Z tego powodu rozważam zakup jednostek funduszu HSBC GIF Japanese Equity. Główny kłopot to minimalna wpłata 4000 zł – a wolnej gotówki nie ma tu prawie w portfelu i płynność odzyska on w ciągu kilku tygodni, po zakończeniu lokat w SKOKu. Wtedy na pewno ten fundusz będzie jednym z kandydatów do zakupów.

Drugi ewentualny temat to MAVINS i fundusz WIOF South-East Asia Performance Fund B. Minimalny próg 1000 zł bardziej mi odpowiada i te 2,5-3% portfela mogę śmiało tu wrzucić. Pomyślę tylko kiedy.

Portfel 46 726,54 zł (2760,36 + 29 439,32 zł+ 4888,13 zł+ 4898,73+ 4740)

Biura maklerskie 2760,36 zł:

Opcje na spadek WIG20
6 x OW20O200 396 zł

gotówka 2364,36 zł

Czekam.

Lokaty i depozyty 29 439,32 zł:

Open Finance / Noble Bank 24169,08 zł
SKOK lokaty 5084 zł
eurobank 186,24 zł

Fundusze inwestycyjne 4888,13 zł:

UniDolar Obligacje 2870,93 zł
UniKorona Pieniężny 2017,2 zł

Waluty 4898,73 zł:
1200,67 euro

Opisywany w poprzednim wpisie test walutomatu zaowocował dokupieniem 100,67 euro za 405 zł. Od teraz wyceniam euro po kursie z walutomatu. Myślę, że jeśli coś tu dokupię, to najprędzej będą teraz CHF. Nawet jeśli euro zacznie się sypać, nie wierzę, że wtedy złoty okaże się silniejszy.

Złoto 4740 zł:
46 g w monetach i sztabce

W tym tygodniu przez zakup euro w walutomacie automatycznie przyspieszyłem dorzucenie do portfela lutowych oszczędności, więc konsekwentnie do tych 405 zł zapłaconych za euro dokładam 150 zł do eurobanku i moja kolejna wpłata do portfela nastąpi w marcu. Jeśli masz jakieś nadwyżki w styczniu może też wrzuć dodatkowe choćby 100 zł na konto oszczędnościowe/fundusz inwestycyjny/giełdę?

P.S.

Proszę o wyrozumiałość co do moich ograniczonych możliwości czasowych i nie jestem w stanie na bieżąco non stop odpowiadać na maile (odpisuję na wszystkie, ale to trochę trwa) czy komentarze pod wpisami (niestety przez ciągle napływający spam nie wyłączam moderacji), a tym bardziej na pytania w shoutboxie. Jeżeli ktoś inny może pomóc pytającym, bardzo będę wdzięczny, ponieważ blog z założenia ma być jak najbardziej praktyczny. Pozdrawiam.