Cała koncepcja „value investing”, czyli inwestowania w wartość sprowadza się do dość prostej reguły: wyszukiwania dobrych spółek sprzedawanych po niskich cenach. Zdaniem najgłośniejszego zwolennika tej teorii, czyli Warrena Buffetta lepiej kupić świetną spółkę po średniej cenie niż średnią spółkę po świetnej cenie.
No i tu dla mnie pojawia się pierwszy problem, które spółki są faktycznie takie super z naszego parkietu? Znacie jakąś, która posiada unikalny produkt czy usługę, cieszy się przewagą konkurencyjną, której łatwo nie da się zlikwidować i od lat przynosi zyski, najlepiej regularnie rosnące?
Trudne pytanie.
W tym miejscu postanowiłem wziąć pod uwagę polską specyfikę, kraju postkomunistycznego wciąż z mozołem budującego wolnorynkową gospodarkę. Przede wszystkim nie uważam, że strategia trzymania spółek za wszelką cenę w horyzoncie długoterminowym daje jakąkolwiek przewagę nad nieco aktywniejszym podejściem (więcej w tym artykule – fajny jest tam zestaw inauguracyjny WIG20 i jego porównanie z obecnym oraz kondycją i cenami tamtych „blue chipów”).
Z tego powodu wolałbym jednak zasadniczo skoncentrować się na spółkach dość płynnych, niekoniecznie z WIG20 (tym bardziej, że zbliżamy się do tradycyjnego efektu stycznia, czyli lepszego zachowania mniejszych spółek od największych), ale takich gdzie ruch jest wystarczający, żeby slippage nie niszczyło całej inwestycji.
Najprostsza droga? Poszukanie monopolistów, czyli wracam do PGE. Tu kasa płynie strumieniami i nawet jeśli wydadzą miliardy na inwestycje cały czas będą cisnąć szaraków i podnosić im rachunki za energię. Niby co możemy im zrobić?
Możliwe, że kurs jednak jeszcze pójdzie teraz wyżej, ale jeśli rynek wszedłby w korektę po napełnieniu portfeli przez mniejsze TFI i różnych instytucjonalnych PGE może zachowywać się podobnie do WIG20 i na przykład wrócić w okolice 23 zł. Zresztą tam plasują się dolne wyceny wykonane przez DMBGŻ czy DIBRE.
Dla mnie prawdziwą okazją byłyby tak naprawdę dolne widełki emisji czyli nieco ponad 17,5 zł. Jeśli cena spadnie poniżej 20 zł to kupię, jeśli nie – trudno, poczekam na inne okazje.
Kolejny mój typ do obserwacji - PKN Orlen i interesuje mnie tu 24-25 zł.
Trzeci, najbliższy obecnej ceny: Cyfrowy Polsat- na razie pilnowany na 14 zł, ale jak spadnie do 13 zł to widzę w nim najtańszą spółkę z mediów, a ze względu na oferowany chłam w programach, publiki na pewno nie zabraknie.
Transakcja składa się zarówno z kupna jak i sprzedaży, więc nie wystarczy rozważenie dobrego momentu kupna, ale także jaki mamy potencjał zysku. Podejrzewam, że nikt tu nie ma zamiaru przejmować spółek na własność, bo w takim wypadku zyski wynikają z kontroli nad danym przedsiębiorstwem.
Jeżeli faktycznie kursy podanych akcji zbliżą się do moich cen zacznę dokładniej liczyć relację potencjalnego zysku do ewentualnej straty i postaram się, aby proporcja przekraczała 2.
Takich typów szukam co najmniej kilkanaście, bo wiadomo, że wejdzie tylko część z nich.
Poza tym trzeba brać pod uwagę wariant z kontynuacją wzrostów i przebiciem szczytu z października powyżej 2400. Zaryzykowałem i nie biorę w tym udziału, bo według mnie ceny, szczególnie w USA już są wyśrubowane (nie jest to moje zdanie, tylko lepszych fachowców od fundamentów –fair value dla S&P 500 wynosi prędzej 850-900 pkt niż obecne 1069), co nie znaczy, że nie da się tego wyciągnąć wyżej, nawet i na przykład do 1250.
Ja poczekam i w międzyczasie przejrzę wyniki za III kwartał, popatrzę na wykresy itd. Najgorszy jest syndrom parzącej w ręce gotówki i wiele osób nie może się powstrzymać przed transakcjami gdy ma pieniądze u maklera. Staram się tego uniknąć.
niedziela, 8 listopada 2009
Value investing w praktyce
Napisane przez
Zbyszek Papiński
o godz.
13:58
Tagi akcje, giełda, inwestycje, PGE, pkn orlen, polsat cyfrowy, value investing