Po rynku krąży plotka, że dużą część nowej emisji PKO BP może łyknąć Pekao SA. Zależny od UniCredit bank w ten sposób mógłby wpływać na politykę swojego głównego detalicznego konkurenta, a przy okazji pewnie przejąć też część placówek.
Ciekawie w tym świetle wygląda historia o niedawnym przejęciu fotela prezesa PKO BP przez Zbigniewa Jagiełłę, do niedawna prezesa TFI Pekao Pioneer. Może faktycznie coś jest na rzeczy?
W takim wypadku lepiej powinny teoretycznie zachowywać się akcje podmiotu przejmowanego, czyli PKO BP. Poza tym przez te 5 lat pobytu na GPW akcje PKOBP przyniosły wyższą stopę zwrotu niż Pekao SA:
Jednak sytuacja w tym względzie zmieniła się w ostatnich miesiącach, kiedy Pekao poleciało w kosmos od dna na 62,1 zł do niedawnych 175 zł.
Na pewno zagranicy pasowała znana im włoska marka UniCredit i akurat dla nich Skarb Państwa dość egzotycznej Polski nie musi być wcale gwarantem stabilności.
Dla nas SP ma taki plus, że wyciska ze spółek dywidendy i przy kolejnej panice warto to brać pod uwagę:
KGHM w skrajnym niedowartościowaniu zszedł do 20,08 zł za akcję rok temu, a ogłoszona później dywidenda wyniosła ponad … 50% ówczesnego kursu – 11, 68 zł na akcję.
Jeżeli ktoś lubi bawić się w fundamenty, przyczyn tak dobrego zachowania Pekao może poszukać na przykład w konserwatywnej polityce kredytowej banku. Pekao praktycznie nie udziela kredytów hipotecznych w walutach obcych, a przy słabnącym złotym to było zmartwieniem zarówno pożyczkodawców jak i akcjonariuszy banków.
Zresztą dziś rano nawet usłyszałem takie info, że szeroko reklamowany powrót kredytów hipotecznych denominowanych w walutach (teraz hitem jest zdaje się euro) to tak naprawdę fikcja. Banki wymagają od potencjalnych kredytobiorców chętnych do zadłużania się we frankach czy euro minimum 6000 zł netto pensji, czasem nawet 10000 zł.
Trudno w takim razie mówić o kliencie masowym, zarabiającym przeciętnie nieco ponad 2000 netto, a z współmałżonkiem góra 4-6 tys. PLN.
Zatem portfel kredytów, szczególnie hipotecznych Pekao specjalnie nie cierpi, choć nie wydaje mi się, żeby akurat ten bank miał jakąś superofertę.
Co do konkretów, zainteresowani akcjami banku PKO BP powinni przyglądać się poziomom 30 i 28 zł jako ewentualnym miejscom do kupna.
Potrzeba do tego jednak głębszej korekty, której wciąż nie widać mimo licznych zapowiedzi. Technicznie rynek nadal wygląda silnie i póki nie złamał trendu wzrostowego trwającego od połowy lutego wszelkie wróżby o rychłym spadku są nieco na wyrost.
Przy okazji przy niedawnym powrocie Dow Jonesa do 10 000 punktów przypomniał mi się zalecany przez sprzedawców jednostek funduszy inwestycyjnych długoterminowy horyzont.
Faktycznie dla funduszów klient idealny to taki, który kupuje regularnie jednostki i trzyma je w nieskończoność
Dzięki temu fundusz kasuje swoją opłatę za zarządzanie – w Polsce na horrendalnie wysokim poziomie 3,5-4% za fundusz akcyjny za rok i czeka z chwaleniem się wynikami na taki okres jak ostatnie 8 miesięcy.
Tymczasem pojawia się pytanie co to znaczy długoterminowy?
Dow Jones dotarł do 10 000 punktów już w 1997 roku, minęło 12 lat i jesteśmy znowu na 10 000 pkt, nie wspominając o Japończykach, których Nikkei musiałby zdrożeć o 300%, aby wrócili do poziomu z 1989 roku.
Teoretycznie lepiej wygląda nasz indeks szerokiego rynku WIG –kiedy porównamy go powiedzmy z Dow Jonesem w 1997 roku to widzimy całkiem niezłe 118,7% zysku. Jest to jednak iluzja, bo po pierwsze trudno mieć akcje dokładnie zachowujące się jak WIG, a nasze dzielne fundy nie dopuszczają na rynek ani funduszy indeksowych, ani ETFów.
Po drugie trzeba pamiętać o inflacji, która zabiera ponad 70% z tego teoretycznego zysku.
Nie chce mi się teraz liczyć, ale podejrzewam, że bardzo zbliżone wyniki osiągnęlibyśmy na lokatach czy obligacjach, czyli przy zdecydowanie niższym ryzyku.
Z tego powodu strategia „kup i trzymaj” nie zdaje egzaminu (sprawdza się w hossie znakomicie) i trzeba działać zdecydowanie aktywniej.
Jedną z szans jest oferta PGE, w której bierze udział miażdząca większość uczestników właśnie zakończonej ankiety na blogu, w której zadałem proste pytanie:
Czy zamierzasz wziąć udział w ofercie akcji PGE?
Łatwo sobie wyobrazić, że skoro inwestorom indywidualnym przyznano pulę tylko 10% akcji, przy takim zainteresowaniu redukcja w zapisach jest gwarantowana i oby nie doszło do jakichś absurdów rzędu 95%.
Z tego powodu kredyt jest jednak ryzykowny i zarobi na nim na pewno bank, a inwestor niekoniecznie.