Kto próbuje przechytrzyć rynki zazwyczaj kończy porażką. Zamiast się szarpać i walczyć z prądem inwestuj zgodnie z rynkiem i jego kierunkiem. To prosta zasada z analizy technicznej, żeby podłączyć się do trendu i z nim płynąć uważając, aby nie wpaść do wodospadu lub nie rozbić się o rafę.
Z tego powodu mimo dużych wątpliwości trzymam się akcji, a WIG20 ciągnięty przez KGHM (największy udział w indeksie, czyli 13,8%) przebił się znowu wyżej nad 2000 punktów. Cały czas podejrzewam przesilenie i wzrosty na przykład dziś były mocno naciągane, ale scenariusz wzrostowy z zasięgiem maksymalnym docelowo 2600 punktów ciągle jest w grze.
Zwróciłbym uwagę na ciekawą zbieżność między średnią dwustusesyjną a trendem spadkowym, który z impetem pokonaliśmy na początku miesiąca. Moim zdaniem oznacza to, że w razie korekty najlogiczniejsze jest dokupowanie akcji w dołkach (nie zapominając o szacowaniu ryzyka i szerokich stoplossach). Przynajmniej dopóki jesteśmy powyżej 1800 pkt cały czas technicznie widzę całość byczo.
A teraz pora na samokrytykę.
Nadal myślę jak większość inwestujących, że uda mi się zachować dobry timing, a tymczasem sprzedałem wiele spółek o wiele za wcześnie (np. KGHM po niecałe 56 zł) i teraz mogę tylko z zakłopotaniem patrzeć na ich coraz wyższy lot.
Tymczasem ukazała się coroczna analiza zachowań inwestorów wykonana przez firmę Dalbar (znających angielski zachęcam do przeczytania pełnego tekstu). Z badań wynika, że aktywni inwestorzy szukający dołków i górek, czyli wierzący w swoje strategie timingowe zdecydowanie przegrywają nie tylko z indeksem S&P500, ale nawet z inflacją. Na przestrzeni ostatnich 20 lat zakończonych 31 grudnia 2008 roku przeciętny aktywny inwestor osiągnął średnioroczny zysk 1,37% (inflacja 2,89%, S&P500 8,35%).
Pewnie podobne wyniki byłyby także w Polsce, ale przecież każdy z nas uważa, że jego to nie dotyczy, bo on sam ma swój genialny system.
Tutaj proponuję dorzucenie jednej pasywnej strategii powiązanej z zakupem indeksu lub solidnego funduszu akcyjnego (ewentualnie kilku) jako uzupełnienie naszego portfela.
A mnie nie dotyczy z innego powodu – nie ścigam się z żadną stopą zwrotu tylko realizuję cele wyznaczone w złotych i tak mi jest na razie wygodnie. Z czasem stopa zwrotu upomni się o swoje.
Portfel 36 077,43 zł (10223,43+17326+3978+4450)
Biuro maklerskie 10 223,43 zł:
Armatura 800 akcji wartość 1600 zł
Hardex 30 akcji wartość 1177,5 zł
MCI 400 akcji wartość 1832 zł
Noble Bank 350 akcji wartość 1484 zł
TPSA 70 akcji 1214,5 zł
Warfama 600 akcji wartość 1128 zł
WDMSA 3500 akcji wartość 875 zł
gotówka 912,43 zł
+przelew 200 zł
Zamieniłem Unibep na Hardex – producenta płyt pilśniowych oraz doszła TP SA.
Zmniejszyłem udział MCI po wcześniejszym wylocie na stopie i odkupieniu dziś na koniec dnia 400 sztuk.
W portfelu znajdują się 4 spółki, które raczej zagoszczą na dłużej. Jedynie naprawdę solidny zysk skłoniłby mnie do wyjścia z nich. MCI, Noble Bank i Armatura należą do tych w miarę aktywnie zarządzanych (wolałbym nie).
Lokaty i depozyty 17 426 zł:
Open Finance / Noble Bank 1842 zł
SKOK lokaty 15484 zł
eurobank 100 zł
Waluty 3978 zł:
900 Euro
Złoto 4450 zł:
46 g w monetach i sztabce
Podstawowym planem było dla mnie ostatnio dotarcie do co najmniej 10 000 złotych u maklera przed wakacjami i udało się. Cały czas uważam to za swój priorytet i wszelkie wpływy z klikanych reklam oraz dotacji będą wędrować do bossy (z zachowaniem zasady po około 10% aktywów w euro i złocie) Dodatkowo co miesiąc dojdzie parę stówek z moich stałych oszczędności.
Dziś dorzuciłem 100 złotych do eurobanku i docelowo także ta stówka poleci do maklera.
Wielu nowych odwiedzających bloga jest zaskoczonych, że można przez niecałe dwa lata od niemal zupełnego zera dojść do ponad 36 000 zł nie stosując żadnych wyrafinowanych sztuczek i cudownych systemów inwestycyjnych.
Zachęcam do zrobienia tego samego i wpłacenia w poniedziałek choćby tej przysłowiowej stówy do maklera, banku czy przeznaczenia jej na zakup funduszu inwestycyjnego.