Na początek pytanie do fundamentalisty: czy kupisz spółkę ze wskaźnikiem C/Z 130? A co powiesz na cały rynek?
Więcej na stronie "Financial Times".
Tak, proszę Państwa, nie mówimy o żadnej wydmuszce z GPW, tylko o indeksie 500 największych amerykańskich spółek S&P500, który właśnie osiągnął najwyższy poziom C/Z (ang. P/E) w całej swojej historii.
Przypominam, że wskaźnik obliczamy dzieląc aktualną cenę akcji przez zysk przypadający na tą akcję, najczęściej roczny. Z tego wynika, że obecne ceny na Wall Street oznaczają, że przeciętna spółka kosztuje równowartość jej zarobków ze 130 lat.
Na szczęście jest to duże uproszczenie, bo w zeszłym roku było dużo odpisów ze strony banków i potężne straty wielu firm, łącznie z bankructwami, ale nawet jeśli w tym roku będzie to powiedzmy 60 i tak widać jak wielkie i niesamowite są oczekiwania inwestorów wobec odbicia. Czy realne?
Nie wiem, ale niech każdy będzie świadomy w jakiej spekulacji się znalazł.
W końcu w miarę normalne poziomy P/E wahają się w granicach od kilku do kilkunastu (więcej dla perspektywicznych spółek z dużą dynamiką zysku). Te 130 dla S&P500 oznacza, że Ameryka musiałaby nagle wkroczyć w gwałtowną fazę rozwoju, ale raczej chodzi o grę bankierów uprawiających hazard giełdowy za środki, które dostali w nagrodę za swoją nieudolność.
Pozostaje nam obserwowanie sytuacji technicznej indeksu, który znowu konsoliduje się i czekamy w którą stronę się wybije. Wsparcia to okolice 930 i 880 pkt, opór to mniej więcej zamknięcie z wczoraj. W razie wyjścia górą atak na 1000 pkt. Z tym, że długo tego balona nie da się już raczej pompować – tak sądzę. Obserwujemy kolejną wybujałą spekulację - patrząc na tak szalony wskaźnik C/Z i każdy powinien o tym wiedzieć.