Wczoraj kupiłem 83 certyfikaty na ropę naftową RCCRUAOPEN po 9,56 zł. Pewnie dałoby się taniej, ale mówi się trudno. Te niecałe 800 zł zainwestowane w tym przypadku niech leży i nie mam tym razem stopa – wielkość pozycji pozwala mi na taką ekstrawagancję.
Wszystko wskazuje na wzrosty cen, ale pewnie trzeba będzie trochę poczekać. Mi się nie spieszy.
W ogóle im większy portfel, tym wygodniej inwestować.
Przykładowo przy 30k 2% oznacza 600 zł i teraz mogę za tyle kupić bez stresu Bioton nie zwracając uwagi na jego tradycyjne wyniki czy postawić na wyścigach, o ile wiem, że mój koń biegnie na dopingu.
Drugą nowością są akcje Comarchu (40 sztuk) po średniej 46,4 zł z prowizjami. Trochę przetasowałem w tym celu portfel i zmniejszyłem udział KGHMu do 50 akcji (tu wszystko idzie bardzo dobrze).
Skąd ten Comarch? Dobre wyniki kwartalne i kupa wolnej gotówki po sprzedaży Interii sprawiają, że spółka ma absurdalnie niskie wskaźniki C/Z czy C/WK. Wartość rynkowa na wczoraj to 355,8 mln zł, a gotówki w kasie mają …217,5 mln zł. Na dodatek Comarch wciąż zarabia i dostaje zamówienia (branża IT z opóźnieniem zareaguje na spowolnienie).
Czemu OFE tego nie kupują? Naprawdę nie wiem.
Minusami są: kontrowersyjny prezes profesor Filipiak, słaby wykres oraz niska płynność. Przy wielkości mojej pozycji ten ostatni problem nie ma znaczenia, bo stop loss mam naprawdę niski i szeroki, czyli w okolicach okrągłych 30 zł za akcję.
W tym roku zdecydowanie zaczynam przebudowywać portfel na nieco bardziej agresywny i zakładam, że mogę ponieść straty, przynajmniej na początku, ale kiedyś trzeba zacząć od nowa kupować akcje i to nie pod gierki na parę dni. Obecne poziomy cen jak w przypadku Comarchu wydają mi się wystarczająco atrakcyjne, aby podejmować próby mimo bessy. Nie polecam nikomu zbyt wielkiego angażowania, bo to jest jednak płynięcie pod prąd i analiza techniczna wyraźnie ostrzega przed szarżowaniem. Kontroluję tu ryzyko w miarę nieźle, a kolejna wpłata do maklera pójdzie dopiero w kwietniu.