środa, 28 stycznia 2009

Zarabianie jest proste


W latach dziewięćdziesiątych siedziałem godzinami przed kompem pracując nad idealnym sposobem gry na giełdzie. Rozgryzałem dziesiątki wskaźników zaczynając od fundamentalnych, kończąc na technicznych. Robiłem sobie tabelki z ROE czy ROA, grupowałem spółki wg P/E oraz P/BV, dobierałem wykresy sugerując się wskazaniami oscylatorów czy formacjami i … wcale to mi nie poprawiało wyników inwestycyjnych.

Posiadając skromny kapitał  nie potrafiłem jakoś osiągnąć zbyt dobrych wyników. Błędnie rozumowałem, że skoro mam tylko paręnaście tysięcy, to niewiele mogę stracić, a zysk z udanej transakcji pobije te słabe. Oczywiście, jak większość, za długo trzymałem stratne pozycje, natomiast szybko kasowałem zysk.

Złota zasada brzmi: tnij straty, pozwól zyskom rosnąć.


Niby proste, ale jak trudne do realizacji – nawet moje wczorajsze absurdalne posunięcia na JWC za w sumie niewielką kasę świadczą, że bez kontroli emocji człowiekiem zaczynają targać chciwość i strach nawet, gdy w grę wchodzi ledwie 2 tysiące zł (na szczęście wrócił mi rozum, ale co parę miesięcy trafia mi się taki głupi dzień).

Prawdziwa huśtawka pojawia się dopiero na futures i tu uważam, że kto ma mniej niż 20 000 zł kapitału nie powinien nawet rozpatrywać futów na WIG20, o ile nie chce zostać kolejnym hazardzistą (dopiero po latach wiem czemu zarabiałem głównie na nieistniejącym teraz Techwigu - mniejsza dźwignia i wstrzelenie się w trend krachu dotcomowego). Owszem, potem ryzyko można rozłożyć nieco inaczej, na przykład 1 kontrakt na 10 000 zł, ale to wydaje mi się nie jest dobre dla początkujących. Tak wskazuje zresztą statystyka (<10 data-blogger-escaped-span="" data-blogger-escaped-zarabia="">).

Najważniejsza jest psychologia i wcale nie trzeba mieć systemu mechanicznego opartego o milion zoptymalizowanych zmiennych na danych historycznych. Zresztą one świetnie działają najczęściej w przeszłości, a gorzej potem w realu.

W ogóle wszystkie reguły dotyczące finansów (i nie tylko) są przecież w sumie banalne jak znane nam dobrze: wydawaj mniej niż zarabiasz, czy odkładaj 10% swoich dochodów. Jednak to nie znaczy, że łatwo się do nich stosować. I tu tkwi zasadniczy problem.

Zarabianie i powiększanie kapitału jest proste, ale wcale nie łatwe.