Ostatnie gorączkowe pompowanie kasy do systemu finansowego w USA przez Bena i jego kolegów przypomina mi podawanie narkotyków ćpunowi w celu jego wyleczenia. Jak wiemy, narkoman wtedy może nagle ożyć na chwilę, ale zejście będzie jeszcze cięższe i może się zakończyć nawet zgonem pacjenta.
Stąd pomimo fatalnych danych makro za Oceanem rynek giełdowy wcale nie musi paść od razu na twarz. Dodatkowo przecież mamy impuls do kupowania akcji z powodu całkowitej nieopłacalności lokat bankowych w USA po ostatnich szalonych cięciach stóp aż do poziomu 3%. Ludzie muszą gdzieś lokować oszczędności, a przy inflacji ponad 4 %, za bardzo nie ma sensu trzymać ich na depozytach.
Na wykresach porobiły się jakieś tam pozytywne dywergencje techniczne i można pod nie lekko zagrać. Sam po namyśle zdecydowałem się w przyszłym tygodniu nabyć niewielki pakiecik akcji do 1500 PLN. Kandydatów mam paru i chodzi o mniejsze spółki o niezłych fundamentach. Nieduża ilość oznacza, że może w końcu uda mi się potrzymać coś nieco dłużej, choć wcale nie wykluczam, że wylecę na stopie …
13 lutego na GPW debiutują certyfikaty indeksowe na WIG20 emitowane przez Unicredit (dokładniej BHV). Tu też spróbuję wejść pod koniec przyszłego tygodnia za jakiś 1000 PLN, o ile nie nastąpią jakieś spektakularne spadki. W takim przypadku czekam rzecz jasna na poziom 2500.
Jeśli certyfikaty się sprawdzą, zniknie dla mnie problem dywersyfikacji na GPW.
W scenariuszu wzrostowym nastawiam się na zakup czerwcowych opcji na spadki na WIG20 za kilkaset PLN. Będą mi świetnie zabezpieczać certyfikaty indeksowe, a może nawet przyniosą zysk.
Aby trzymać się planu, postaram się jak najmniej patrzeć na notowania ciągłe. Oglądanie ich źle wpływa na moje wyniki.