We wczorajszym wydaniu The Wall Street Journal możemy przeczytać o funduszu hedgingowym prowadzonym przez Johna Paulsona. Jest on najnowszą gwiazdą, która dorobiła się wielkiej kasy obstawiając kryzys na rynku nieruchomości spekulując na derywatach.
Zarobek za 2007 to bagatela 15 mld zielonych.
Ocenia się, że John Paulson zarobił na swój własny rachunek rekordową kwotę w historii Wall Street za 1 rok. Od 3 do 4 miliardów bucksów.
Wszystko dotąd wydaje się normalne, ale mamy pewien mały szkopuł. Doradcą Paulsona jest … Alan Greenspan. Tak tak, ten sam Alan, poprzedni szef Rezerwy Federalnej. Dziś został nim oficjalnie, ale po cichu mówi się, że stało się to już co najmniej kilka miesięcy temu.
Myślę, że postawę życiową Greenspana możemy porównać do niesławnego byłego kanclerza Schrodera, który teraz pracuje nad rurą pod Bałtykiem. Dla mnie to jest niesamowite. Czy ktoś wyobraża sobie Balcerowicza biorącego kasę od funduszu, który zarabia miliardy złotych na grze na spadki na GPW?
Niby jesteśmy dość zacofanym, postkomunistycznym krajem, ale jednak nasze standardy moralne są nieoczekiwanie wyższe.
Oczywiście, nic nie mam do grających na eSkach, ale Greenspanowi raczej nie brakuje na życie i jego zachowanie w Polsce uznanoby za skandaliczne.
Ciekawe jak patrzą na to Amerykanie?