wtorek, 2 października 2007

Kredyt. Brać czy nie brać? Brać (ale nie każdy)

Wczoraj oglądałem stronkę pewnego sklepu z telewizorami LCD i plazmami.

Zobaczyłem sprzęt, który mi się spodobał. Jeszcze dwa lata temu podobne modele kosztowały około 5 000 PLN, a teraz cena spadła o prawie 50%. I już miałem przechodzić do formularza zamówienia, kiedy zreflektowałem się, że przecież zaledwie 2 lata temu kupiłem telewizor, który nadal bardzo dobrze się sprawuje.

Jak widać, reklamy działają na mnie doskonale.

Chciałem podjąć bezsensowną decyzję ku chwale koncernów RTV.

Codziennie miliony ludzi postępuje podobnie i założę się, że duża część z nich wcale się nie zatrzymuje w porę. Rzecz jasna tempo przyrostu apetytu konsumpcyjnego nie dorównuje przyrostowi naszych dochodów.

Z tego powodu większość z nas żyje na kredyt zadłużając się, gdzie się da, a jak się już nie da, zawsze można zwrócić się do lichwiarzy, których nazw nawet nie będę wymieniać.

Dochodzi nowe obciążenie kredytowe, więc musimy jeszcze dłużej i więcej pracować, aby zarabiać środki na kolejne raty i następne gadżety.

Jak wyrwać się z tego obłędnego koła?

Trzeba zacząć myśleć i wyłączyć emocje, kiedy mamy zamiar na coś wydać nasze ciężko zarobione pieniądze. Nie znaczy to rzecz jasna, że mamy biegać po sklepach i szukać takiego, gdzie jest mleko tańsze o 20 groszy. Owszem, warto omijać drogie sklepy, ale nie dajmy się zwariować!

Bardziej istotne są kluczowe zakupy w naszym życiu.

Najważniejszą decyzją finansową bywa zazwyczaj nabycie nieruchomości.

Przy tej okazji warto rozprawić się z mitem, że mieszkanie czy dom jest doskonałą inwestycją. Absolutnie nie jest! Owszem, w warunkach skokowego przyrostu cen, jaki nastąpił w ostatnich latach, tak było, ale zastanów się Czytelniku, jeśli teraz sprzedasz swoje mieszkanie za np. 400 000 PLN, czy czasem nie musisz wydać tych samych 400 000 PLN, aby kupić kolejne? Gdzieś przecież trzeba mieszkać.

Co gorsza, nasze miejsce do życia wcale nam nie przynosi żadnych dochodów na co dzień, tylko jest źródłem największych wydatków! Proszę sobie policzyć na spokojnie, ile kosztują comiesięczne opłaty, dokupowane wyposażenie - meble, dywany, urządzenia itd.. Co więcej, ile trzeba włożyć codziennej pracy w sprzątanie i utrzymywanie w należytym stanie naszego gniazdka?

Z drugiej strony - w wynajmowanym mieszkaniu też ponosimy opłaty i to zwykle większe, więc winniśmy jednak ZAWSZE dążyć do posiadania własnego lokalu.

Dochodzi przy tym sprawa bezpieczeństwa i stabilności, których nie ma w mieszkaniu, które do nas nie należy. W końcu właściciel może w każdej chwili nas odwiedzić i zażądać wyprowadzki.

Jeśli nie masz drogi Czytelniku mieszkania czy domu, namawiam, abyś kupił jak najszybciej. Nawet student z niewielkimi dochodami może efektywnie działać w tym kierunku.

Kredyt hipoteczny na pewno okaże się bardzo pomocny i taki rodzaj pożyczki popieram z całego serca.

Mam tu jednak małe zastrzeżenie. Uważam, że obecne ceny nieruchomości w wielu miejscach Polski osiągnęły zbyt wysoki poziom. Stąd warto dobrze oszacować nasze możliwości. Moim zdaniem lepiej teraz kupić nieco mniejszy lokal, czyli raczej dwa pokoje niż cztery. Ewentualny spadek cen, nie będzie tak bolesny, a rosnące stopy procentowe mniej nas uderzą w postaci zwiększonej raty.

Rzecz jasna, nie warto kupować mieszkań z wielkiej płyty w peerelowskich mrówkowcach. No i jak wiadomo najbardziej liczy się lokalizacja. Dopiero drugie mieszkanie czy drugi dom możemy rozpatrywać jako typową inwestycję.

Jeśli chodzi o samochód, jestem wrogiem kupowania auta na raty. To zdecydowanie najgorsza inwestycja jaka może być w naszym życiu. Owszem, jak ktoś jest bardzo bogaty może sobie kupować samochody po 100 000 PLN i więcej, ale przeciętny Kowalski niech sobie dobrze policzy, ile straci przykładowo w ciągu 3 lat płacąc raty ( kredyty samochodowe są wyżej oprocentowane), tracąc na wartości samochodu, płacąc za drogie serwisowanie itp. Jeśli uważasz, że rozsądne jest stracić tyle dziesiątek tysięcy za przyjemność jazdy autem, proszę bardzo. Jeśli nie, zachęcam do zakupu samochodu o wartości stanowiącej maksymalnie równowartość rocznych zarobków netto.

Inaczej sytuacja wygląda w przypadku osób, dla których samochód tworzy narzędzie pracy, ale to już zupełnie inna historia.

Przy zakupach AGD czy RTV warto mieć gotówkę, bo można się potargować już w wielu miejscach, o czym nie każdy wie, a niektórzy wręcz wstydzą się tego,

Na giełdzie też jestem zwolennikiem bardzo umiarkowanego lewarowania.Mówi się, żeby nie grać za pożyczone, ale nie sądzę, że do końca tak jest. Przykład: popularne publiczne oferty (IPO).

Przy każdym wydatku warto stosować proste kryterium : czy dana rzecz przyniesie/może nam przynieść w przyszłości jakiś zysk finansowy czy stratę. Jeśli zysk, można brać kredyt, jeśli nie - staraj się kupić za gotówkę lub wcale.

Pozdrawiam wszystkich, którzy dotarli do końca wpisu i dodam, że na froncie moich inwestycji doszła mi kolejna moneta – nie spodziewam się po niej wielkich zysków, ale udało mi się ją po prostu tanio kupić – 10 % poniżej ceny rynkowej. Jasna Góra 20 zł. Przesadzili z wielkością emisji.

Aktualizacja z GPW 10:41

Właśnie dokupiłem minipakiecik 31 akcji MCI po 25,31. Stop-loss okolice 23 PLN.