Na blogu możesz napotkać parę reklam, w tym Google AdSense. Wybrałem akurat takie głównie dlatego, że często są uzupełnieniem treści, a nie wyłącznie zapychaczem powierzchni. Rzecz jasna nie wszystkie można powiązać z tematyką strony, ale filtr nie jest w stanie tych z innej bajki skutecznie odrzucić.
Chętnie nie umieszczałbym nic komercyjnego na stronie, ale z doświadczenia wiem, że nawet drobne pieniądze bardziej motywują człowieka do pracy i w efekcie blog na pewno zyskuje w postaci lepszej zawartości, a stali czytelnicy używają często przecież feeda i po kłopocie.
Przeglądając wczoraj raport z efektów działania komercji postanowiłem przeliczyć te parę zielonych na złote i z zaskoczeniem spojrzałem na kurs dolara. 2,62 PLN! Od dawna nie wierzę w amerykańską walutę, skoro dług USA wobec Chin ciągle rośnie (a te nie muszą cierpliwie trzymać rezerw w dolarach), drożeją surowce no i wciąż istnieje zagrożenie kryzysem hipotecznym. No i sami się dobili niedawną obniżką stóp procentowych o 50 pkt. Co gorsza dla $ i jego kolegów, do Polski płynie strumień kasy z Unii oraz od coraz wyższej fali emigrantów.
Pamiętasz ministra Kołodkę? Nie chodzi mi o jego hippisowską fryzurę, krojenie chleba na konferencjach prasowych czy biegi maratońskie.
Chciałem tutaj jedynie przypomnieć jego sławną wypowiedź z 07.01.2003 :
„- Kto ma i kto może niech skupuje dolary i euro. I gospodarstwa domowe, i ludność, przedsiębiorcy i banki. (...) Jest to wyjątkowa okazja poprawienia swojej sytuacji finansowej.”
Za cały komentarz, niech posłużą ówczesne kursy tych walut: $ 3,85 oraz € 4,05.
Kto posłuchał, mógł nawet przez jakiś czas parę groszy uciułać, bo dolar doszedł do poziomu nieco ponad 4 zł, ale od maja 2004 leci w dół jak kamień ku rozpaczy drobnych ciułaczy czy licznej Polonii amerykańskiej.
Co chwila pojawiają się pytania „Co robić?” Po pierwsze, nie wykonywać gwałtownych ruchów.
Nie wiem, czy dolar będzie tańszy/droższy, ale rzadko sprawdza się taktyka panikowania.
Jeśli posiadasz dolary przeznaczone na wycieczkę do USA, czy sprowadzenie Chryslera zza Oceanu, nie masz czym się przejmować, ale jeśli USD traktujesz jako inwestycję, czas zacząć działać! Koncepcja "kup i wytrzymaj" jak widać niezbyt się sprawdza.
Proponuję rozejrzeć się za funduszami inwestycyjnymi przyjmującymi wpłaty w dolarach (np. WIOF), część dolarów zwyczajnie zamienić na złote i wpłacić na lokatę, a jakąś część dalej trzymać.
Przy tym warto zapisać sobie na kartce/w komputerze jaką możesz jeszcze ponieść maksymalnie stratę, przeliczyć, jaki wtedy będzie kurs $ i w razie spadku do tego poziomu bezwzględnie sprzedać.
Najgorsza jest bezczynność.