wtorek, 22 lutego 2011

Fundusze absolutnej stopy zwrotu mogą tracić w każdych warunkach

We wrześniu ubiegłego roku zdecydowałem się na eksperyment ze Skarbcem Alternatywnym:


Minęło pięć miesięcy i co z tego wynikło?


A jak sobie radzą inne fundusze absolutnej stopy zwrotu?


Nieszczególnie.


Zwróćmy uwagę, że w horyzoncie 3. lat wszystkie z dłuższą historią są pod kreską

Ktoś może powiedzieć, ale są świetne, jeśli chodzi o krótsze terminy, czyli 2 lata i krócej. Jednak wystarczy rzut oka na wykres WIG, aby zrozumieć, że ostatnie dwa lata to wzrosty na giełdach, więc trzeba zahaczyć o nieco dłuższy okres, bo w hossie zarabia prawie każdy (jeden mniej, drugi więcej):


Miały niby być niezależne od koniunktury na giełdach, a tu mamy takie, które tracą w każdych warunkach, albo zarabiające w rytmie indeksów giełdowych.

Wynika z tego, że dostępne na naszym rynku fundusze quasi-hedgingowe mają jeszcze przed sobą długą drogę do sukcesu i do tej pory w ich przypadku również był potrzebny timing, czyli klient musi kupić w odpowiednim momencie, żeby zarobił, ale po co mu w takim razie fundusz absolutnej stopy zwrotu, często z zaporowymi minimalnymi wpłatami (np.: MCI Gandalf żąda równowartości 40 000 euro)?

Więcej na ten temat pisze Bernard Waszczyk z Open Finance.

Trzeba też pamiętać, że fundusze absolutnej stopy zwrotu należą do alternatywnych formy lokowania kapitału i dla osoby z niewielkimi oszczędnościami nie są one najlepszym pomysłem. Przy większej kasie (powiedzmy od 40-50k zł w górę), pamiętajmy o dywersyfikacji.