środa, 3 czerwca 2009

Czy da się wyżyć z giełdy?

Temat czy da się wyżyć z giełdy powraca jak bumerang, a dziś pojawił się w shoutboxie w dość ożywionej dyskusji. W takim razie przyjrzyjmy się bliżej tytułowej kwestii. Od czego zaczynamy?

Co to znaczy wyżyć?

Ja rozumiem to tak, że zapewnić sobie wystarczający strumień pieniędzy, aby nie podejmować innej działalności zarobkowej typu praca lub biznes.

No to kolejne logiczne pytania: Ile pieniędzy potrzebujesz na rok? Czy utrzymujesz też rodzinę?

W takim razie ile wynosi twój budżet roczny (czy szerzej patrząc gospodarstwa domowego)? Tak jest wygodniej, bo wydatki miesięczne są zmienne.
Powiedzmy niech to będzie 50 000 złotych na rok (można wybrać dowolną inną kwotę).
Teraz sprawdź ile wynosi twój kapitał przeznaczony do aktywnego inwestowania na giełdzie.

Załóżmy 100 000 złotych.


Na pierwszy rzut oka kwota wygląda całkiem nieźle, ale teraz zastanów się czy uważasz, że jest możliwe osiąganie 50% zysku rok w rok bez żadnych obsuw?

Wątpliwe.

Tymczasowo pojawiają się nawet wyższe zyski jednorazowe, czasem serie, szczególnie na rynkach terminowych, ale rachunki trzeba płacić co miesiąc, a jedzenie kupujesz praktycznie codziennie.

Czy dobrze czułbyś się inwestując z przeświadczeniem, że jeśli zarobisz to zjesz obiad, a jeśli nie to będziesz chodził głodny? To jakaś paranoja, że od ruchu kontraktu w górę czy w dół o 30 punktów zależy czy opłacisz rachunki, czy odetną ci prąd.

Wywierasz na sobie w ten sposób niepotrzebną presję.

Z tego powodu moim zdaniem pieniędzy z tradingu czy inwestowania nie należy mieszać do tych na codzienne wydatki. Jeśli chcesz się utrzymywać z giełdy, musisz zgromadzić wcześniej odpowiednią poduszkę finansową, z której będziesz korzystał bez względu na to czy w danym okresie zarabiasz czy tracisz. Wtedy jest to możliwe.

Ile ona wynosi? No to jest kwestia dość indywidualna, ale na pewno nie jest to mała suma i powinna być minimum równowartością kwoty niezbędnej do kilku lat utrzymania siebie czy swojej rodziny, a pieniądze mają pracować wyłącznie na bezpiecznych instrumentach typu lokaty czy obligacje.

Jednak jest też pewne wyjście. Nie wiem czemu marzyciele tak się ograniczają i chcą koniecznie trzymać się jednego źródła dochodów, czy jest nim praca, własny biznes czy giełda. Czy nie jest skuteczniej zwiększać ich liczbę? Tu dywersyfikacja jest zbawienna. Im więcej źródeł przychodu tym lepiej. Możesz inwestować na giełdzie, pracować na etacie i prowadzić na przykład sprzedaż na allegro. Nie widzę przeszkód.

Aż do momentu kiedy osiągniesz niezależność finansową, a wtedy wybierzesz te najmniej czasochłonne.

Z tego powodu uważam, że na pytanie czy da się wyżyć z giełdy odpowiedź jest paradoksalna, że tak, ale pod warunkiem, że masz za co żyć. Wtedy bez wielkiego stresu (on nigdy nie zniknie) możesz faktycznie powiększać kapitał nie zamartwiając się nawet seriami strat.