czwartek, 9 lutego 2017

Ile wynosi rekord świata zysku z akcji? 29 223 procent w rok

Czy zastanawialiście się kiedyś, ile wynosi udokumentowany rekord świata zysku z akcji? Odpowiedź brzmi: 29 223 procent w rok, a jego autorem jest Dan Zanger.

Zanger stał się znany szerszej publiczności w grudniu 2000 r., kiedy pojawił się w artykule w magazynie "Fortune". W sumie uzyskał nieprawdopodobną stopę zwrotu zaczynając od kwoty 10 775 dolarów i dochodząc w niecałe dwa lata aż do 42 mln dolarów na szczycie.

Jak tego dokonał?

Znających angielski zachęcam do posłuchania wywiadu:




Zanger opowiada, że giełdą interesował się od dawna. Jednak brakowało mu kapitału.

W 1990 roku zmarła jego matka, a on odziedziczył 100 tys. dolarów. Nie chciał tych pieniędzy roztrwonić, więc z wielkim zapałem oglądał kanał telewizyjny poświęcony akcjom. Następnie zapisał się na kosztujące 550 dol. seminarium Williama O'Neilla.

 O metodzie CANSLIM przeczytacie tutaj.

Jak teraz wspomina, po jego zakończeniu praktycznie wszystko zapomniał. Jednak zapamiętał istotną rzecz: jeśli solidnie odrobisz pracę domową, zarobisz więcej od innych.

Inwestor zaczął studiować wykresy i czytać książki. Wkrótce zdobyta wiedza odpłaciła mu z nawiązką i  w zaledwie kilka miesięcy jego 100 tys. dolarów urosło aż do 440 tys.

Tutaj dyskutowaliśmy o tym, że praca jest ważniejsza niż talent i ile tej pracy należy wykonać.

Co stało się później?

W kolejnych sześciu latach Dan nie tylko wszystko stracił, ale wręcz jego rachunek maklerski znalazł się pod kreską.

Jak to możliwe?

Po prostu szedł na całość, nieumiejętnie korzystał z dźwigni (kredytu) i nie stosował stopów/zleceń obronnych.

Kiedy w 1997 roku Zanger dostrzegł szansę na wysokie zyski, bez wahania sprzedał za 11 tys. dol. swoje porsche i wpłacił pieniądze do brokera. Był mu winien 225 dolarów czyli spłacił dług i zaczął od nowa od 10 775 dol.

Wiedział już wtedy, że najważniejsza dla niego jest kontrola strat i wolał nawet przedwcześnie zamknąć pozycję, niż dopuścić do zjazdu kursu spółki.

Nie mógł jednak całkowicie oddać się inwestowaniu i składał zlecenia w trakcie pracy ze swojego samochodu (na co dzień montował baseny bogatym klientom z Beverly Hills).

Był bardzo zdeterminowany. Wierzył, że tym razem się uda i będzie mógł rzucić nudzący go biznes basenowy, całkowicie poświęcając się inwestowaniu na giełdzie.

Miał gotową strategię opartą o analizę techniczną i widział na wykresach bardzo obiecujące formacje,

Tu zebrał swoich 10 złotych reguł - zajrzyjcie.

Pamiętajmy, że dwadzieścia lat temu nie było powszechnie dostępnego szerokopasmowego internetu i dlatego wyniki aktywnie handlującego Dana, siedzącego w vanie, budzą tym większy podziw i zdumienie. Dopiero po zarobieniu pierwszego miliona zaczął powoli wycofywać się z biznesu basenowego.

To "dopiero" nie trwało długo, ponieważ Zanger idealnie wstrzelił się w szaleństwo hossy internetowej.  To były zwariowane czasy - akcje podwajały swoją wartość w kilka dni, a Dan wyłapywał te ruchy i przeskakiwał na kolejne walory, na dodatek wspierał się kredytem maklerskim. W ten sposób jego kapitał rósł w nieprawdopodobnym tempie.

Następnie dołożył do akcji opcje i cały czas grał bardzo agresywnie pilnując strat.

Co istotne, Zanger przeczuwał pęknięcie bańki i w porę uciekł z rynku w marcu 2000 roku.

I wtedy jego passa odwróciła się. Jesienią 2000 roku Dan sądził, że przecena zakończyła się i wrócił na rynek akcji. Przedwcześnie. Doskonale pamięta spółkę Nortel. Kupił te akcje, a następnego dnia otworzyły się z wielką luką w dół i już nie odbiły w górę.

Do strat na akcjach doszły jeszcze wysokie podatki i jak mówi Zanger, wkrótce w sumie stracił 80 procent kapitału licząc od szczytu, kiedy posiadał ponad 40 mln dolarów.

A co teraz robi?

Nadal aktywnie inwestuje. Równocześnie wysyła subskrybentom codzienny newsletter - przykład  Koszt newslettera nie jest niski - 125 dolarów miesięcznie. Jednak legenda Zangera sprawia, że nie narzeka na brak zainteresowania.

Można go za darmo obserwować na Twitterze.

Dan mieszka w Miami i podkreśla, że bardziej od pływania jachtem, który sprzedał kilka lat temu, interesują go wykresy. Mimo sześćdziesiątki na karku codziennie poświęca im co najmniej kilka godzin.