środa, 12 lutego 2014

"Przerażające podobieństwo". Nadchodzi krach w stylu lat dwudziestych?

Wczoraj wrzuciłem na Facebooka robiący sporą furorę wykres pokazujący zaskakujące podobieństwo obecnego zachowania indeksu Dow Jones IA do tego, co działo się w latach dwudziestych ubiegłego stulecia, tuż przed krachem:


Jego autorem jest znany analityk techniczny Tom DeMark. Co istotne, analogię zaprezentowano po raz pierwszy w listopadzie ubiegłego roku i od tamtej pory rynek nadal zachowuje się podobnie.

Same skale punktowe nie pokrywają się zbyt dobrze, ale dodatnią korelację widać wyraźnie.

Koncepcję popularyzuje autor biuletynów giełdowych Tom McClellan twierdzący obecnie:

"od teraz do maja 2014 r. mamy wiele powodów do zachowania szczególnej ostrożności."

No to będzie ten krach, czy nie?


Obstawianie takich wydarzeń wydaje się bardzo ryzykownym pomysłem ze względu na ich rzadkie występowanie. Natomiast warto przypomnieć, że poszukując tego typu zależności (przy wsparciu teorii fal Elliotta) w trakcie krachu w 1987 Paul Tudor Jones zarobił 100 mln dolarów i potroił swoje pieniądze.
  
Obecnie jego majątek wycenia się na 3,8 mld dol. Więcej tego typu transakcji znajdziesz tutaj.

Panika tłumu przybiera gwałtowne i dynamiczne formy, czyli jest szczególnie atrakcyjna dla posługujących się dźwignią finansową spekulantów. Dlatego moim zdaniem, jeśli ktoś poluje na czarnego łabędzia, powinien przyjrzeć się ostatniemu lokalnemu dołkowi na amerykańskich indeksach i futures.

Przykładowa transakcja dla CFD na S&P 500: zejście poniżej 1730 pkt - otwarcie połowy pozycji ze stopem 30-40 pkt, kolejne zejście poniżej 1700 pkt podwojenie pozycji ze stopem nad 1730 pkt dla całości. Cel u dołu - do ustalenia.

Na pewno warto obserwować najważniejszy indeks bazowy S&P 500. Na razie śledzimy dojrzały trend wzrostowy, który został zatrzymany na poziomie 1850 pkt:

Kliknij, aby powiększyć
W długim ruchu od minimum na 666,79 pkt wyznaczonym 6 marca 2009 roku do niedawnych maksimów na 1850,84 pkt gdzieś po drodze trochę zgubiono fundamenty, czyli zyski amerykańskich spółek nie nadążają za ich wycenami. Świetnie to ilustruje model CAPE noblisty Roberta J. Shillera:

źródło: Robert J. Shiller
Optymista wskaże, że w 1929 roku było nieco drożej, nie wspominając o szczycie bańki internetowej w 2000 roku. Jednak na pewno tanio nie jest.

Natomiast z tego powodu, że trendy trwają zwykle znacznie dłużej niż nam się wydaje, poczekałbym na jakiś wyraźny sygnał sprzedaży - przykład: wykorzystanie opisywanej na blogu średniej miesięcznej 10 SMA

Ta ostatnia dała poprzedni sygnał kupna dla amerykańskich akcji dwa lata temu, na koniec stycznia 2012 roku. Jest on niezwykle lukratywny w kategorii indeksów i przyniósł do tej pory 38,7 proc. zysku. 

Natomiast odejście Bena Bernanke i powolne wycofywanie się z luzowania monetarnego przez Fed dowodzonego przez Janet Yellen może też zmienić długoterminowy kierunek rynków. Może, ale nie musi, przynajmniej nie od razu.

W przypadku Polski i naszego WIG-u udało się obronić kluczowe wsparcie (także psychologiczne) 50 tys. punktów.

Kliknij, aby powiększyć
Dlatego wciąż dla mnie scenariuszem bazowym jest próba podbicia wycen spółek przez OFE, które w ten sposób chcą przekonać do siebie klientów do pozostania w II filarze. Do końca lipca funduszom emerytalnym nie wolno się reklamować (niech się cieszą, że w siedzibach PTE nie znaleziono porno), więc liczą się tylko stopy zwrotu.

Sam nie wierzę w ich skuteczność z powodu, który świetnie zilustrował ekonomista behawioralny Shlomo Benartzi:



Spójrzmy na dwa kraje zbliżone kulturowo: Niemcy i Austrię. Silnie łączy je przecież Adolf język.

W Niemczech, jeśli chcesz po śmierci być darczyńcą organów wewnętrznych, na przykład po jakimś tragicznym wypadku, musisz zaznaczyć krzyżykiem odpowiednią rubrykę w formularzu prawa jazdy.

Niewielu ludzi chce się nad tym zastanawiać i odpowiedź "tak" zakreśla jedynie 12 procent.

Z kolei w Austrii teoretycznie masz taki sam wybór, ale istnieje subtelna różnica - kiedy wypełniasz dokumenty, musisz wstawić znaczek, że nie chcesz być "bankiem organów."

Jaki jest efekt?










W Niemczech brakuje darczyńców, ponieważ zaledwie 12 procent ludzi wyraża zgodę. W Austrii ten problem zupełnie nie występuje - zaledwie 1 procent nie chce oddawać swoich organów wewnętrznych po śmierci.

Ten sam mechanizm będziemy mieli przy ZUS-ie i OFE. A pozostanie w OFE wymaga znacznie więcej wysiłku niż postawienie krzyżyka. Na dodatek tak zwany "suwak" i stopniowe przenoszenie wszystkich środków do ZUS-u 10 lat przed emeryturą oznacza, że cokolwiek zrobisz i tak wszystko ostatecznie trafi do wspólnego kotła.

Dlatego kolejne miesiące na giełdzie stanowią wielką zagadkę, zwłaszcza w sytuacji, kiedy jest niemal pewne, że po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, pojawi się w nim cała masa eurosceptyków wszelkiej maści, co nie będzie sprzyjało spójności UE.

A tymczasem chwilo trwaj jak najdłużej, dopóki WIG wspina się do góry w ślad za Ameryką