sobota, 7 września 2013

Złoto? Dolary? A może... emigracja?

Polska "reforma" OFE doczekała się ostrego komentarza na stronie Zero Hedge. Co prawda nie uznałbym jej za wzorzec rzetelności, a sam "Tyler Durden" mocno zapatrzył się w złoto (bez względu na cenę kruszcu), lecz czytając opinie czytelników łatwo zauważymy zmianę postrzegania Polski. Z wzorcowej oazy spokoju stajemy się dla innych kolejnym Cyprem czy Grecją.

Oczywiście, jeden artykuł nie jest reprezentatywny, ale przekaz z tytułu poszedł w świat: Polska konfiskuje połowę aktywów prywatnych funduszy emerytalnych, aby zmniejszyć dług publiczny.

Pomijam teraz sens kupowania obligacji skarbowych przez OFE czy efektywność ich inwestycji. Jednak zastanówmy się, w czyje interesy uderza "reforma'? Dużych zagranicznych banków i instytucji finansowych, które decydują o kierunku notowań na GPW czy rentowności obligacji SP.  Przez te wszystkie lata zebrały one z tytułu prowizji i przeróżnych opłat aż 16 mld zł. Czy nie zechcą teraz grać przeciw niedawnym pupilkom z "zielonej wyspy"? Próbki ich możliwości doświadczyliśmy na przełomie 2008/2009 r. przy "numerze" z opcjami walutowymi.

Co bardziej niecierpliwi już odtrąbili koniec spadków na GPW, a  czwartkową panikę jako okazję do zakupów. Jeżeli ktoś skasował zysk, w porządku i gratuluję. Natomiast z ogólną oceną proponuję jeszcze się wstrzymać, ponieważ - jak zaznaczałem poprzednio, OFE ze strony popytowej staną się stroną podażową szybciej niż wcześniej oczekiwano i rynek musi mieć czas, aby się do tej zmiany dostosować. No i sentyment zachodnich banków raczej nam nie będzie sprzyjał.

A co robić z pieniędzmi, oprócz wykorzystywania najlepszych lokat i kont oszczędnościowych?

Może wybrać złoto? Albo dolary? A może po prostu zamknąć za sobą drzwi i wyemigrować?

Jeśli spojrzymy na sytuację na GPW - zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa/wróżbami wrzesień generalnie zachowuje się bez niespodzianek, czyli  obserwujemy tendencję spadkową (WIG stracił przez tydzień prawie 4,5 proc.). Jednak wielkiego dramatu nie widać, a do końca września zostało 16 sesji giełdowych (w tym start indeksu WIG30 za dwa tygodnie) i wszystko jeszcze przed nami:


Na dodatek ocenę gmatwają lepsze dane płynące z polskiej i europejskiej gospodarki. Sam zachowuję umiarkowany pesymizm (przynajmniej przez kilka tygodni), a jak zawsze - rynek pokaże, kto ma rację.

Zazwyczaj jesienią dobrze zachowuje się złoto (zwłaszcza we wrześniu i listopadzie). W tym roku wzrosty zaczęły się już w sierpniu (po dołku Paulsona):















Do spekulowania na złocie najprościej wykorzystać brokera FX. Natomiast ze względu na wstrzymanie skupu  fizycznego kruszcu w NBP oraz ograniczenia na Allegro należy dobrze się zastanowić nad tym, ile powinno ono stanowić procent portfela. Skoro płynność stała się dyskusyjna, tradycyjne widełki 5-10 procent aktywów inwestycyjnych wyglądają w miarę sensownie.

Gdyby Polska faktycznie została przesunięta do niższej ligi, automatycznie zacząłby tanieć złoty. Czy w takim razie warto kupić dolary lub inną walutę? Na razie nie widać niczego szczególnego na rynku i w piątek złoty odrabiał wcale nie takie wielkie straty z czwartku.

Uważam, że część oszczędności zawsze dobrze zdywersyfikować o złoto jako polisę ubezpieczeniową i podobnie traktowałbym fizyczne waluty. A do spekulacji służy Forex i tam można sobie realizować dowolne koncepcje.

Tymczasem państwo mówi nam coraz głośniej - nie licz na naszą emeryturę, to będą jakieś ochłapy.

W takim razie,  jeśli nie jesteś w stanie generować regularnych, sporych nadwyżek finansowych (także z myślą o emeryturze), musisz po prostu coś zmienić. I zapewne część osób wybierze emigrację. Wtedy rząd znowu pochwali się spadkiem bezrobocia i wszyscy będą zadowoleni. Prawie wszyscy.