Sytuacja na polskim rynku mieszkaniowym jest doskonale znana i ciągle szukamy dna:
Ze względu na wysokie i wciąż rosnące bezrobocie oraz sytuację demograficzną w Polsce nie bardzo wierzę w jakieś gwałtowne odwrócenie trendu, a aktualnie ceny transakcyjne w największych miastach wyglądają mniej więcej tak:
Tymczasem istnieje pozornie intrygujący segment nieruchomości (który zresztą wskazywałem kilkakrotnie na blogu - przykład jako posiadający bardzo dobry współczynnik ryzyko/zysk), na którym hossa ciągle trwa. I to w Polsce...
A co to za hit? Ziemia rolna sprzedawana przez ANR.
Czy nagle zaczęła się spełniać przepowiednia Jima Rogersa o rolnikach jeżdżących lamborghini i bezrobotnych finansistach?
Po części tak: banki tną zatrudnienie (świeży przykład: właściciel mBanku planuje zwolnienia w Niemczech), a ziemia rolna drożeje także na świecie (w USA ta najlepsza pod uprawę poszła w górę o 16 proc. r/r).
Jednak w Polsce znamy jeszcze co najmniej dwa motywy: dopłaty unijne oraz KRUS.
W KRUS-ie kwartalnie płaci się (gosp. do 50 ha) albo 366 zł, albo prowadzący działalność gospodarczą 606 zł.
Dla porównania w ZUS-ie za to samo bulisz 1026,98 zł. Miesięcznie.
Z tego wynika, że rocznie za KRUS zapłacisz na przykład 1464 zł, a za ZUS 12 323,76 zł. Prawie 11 tysiące złotych różnicy...
Część przedsiębiorców ucieka też za granicę i płaci składki np. w Wlk. Brytanii.
Ktoś w tym miejscu może powiedzieć, że przez takie triki ZUS nie ma na emerytury i renty. Dla mnie jest to typowa demagogia. Rozejrzyjcie się wokół siebie - popatrzcie na pałace ZUS i pomyślcie, ile kosztowało ich wybudowanie (w polskim systemie "prowizyjnym" drożej, niż powinno), a ile ich utrzymanie?
Posłuchajcie prezesa Derdziuka, który na systemy informatyczne lekką ręką wydaje krocie.
Na mnie taka propaganda zupełnie nie działa. Nie, nie namawiam do masowej ucieczki do KRUS-u, tylko wskazuję na trend, który trwa i można się prawdopodobnie jeszcze podłączyć, wcale nie będąc płatnikiem KRUS. Oczywiście wiąże się to ze znacznie większą uciążliwością niż inwestowaniem na rynkach finansowych i zdecydowanie gorszą płynnością/zbywalnością. Jednak tu potencjał zapewne wciąż jakiś widać, możliwe, że większy niż w taniejącym złocie.
Czy ktoś zainwestował w nowe czarne złoto? A może planujesz zakupy?