Ostatnie spadki na giełdach spowodowały z jednej strony strach i zniechęcenie u wielu obecnych i potencjalnych inwestorów, a z drugiej zainteresowanie łowców okazji, którzy są przekonani, że zamiast lokaty lepiej kupić akcje danego banku.
Na przykład zależne od PKO BP Inteligo w piątek zaproponowało nowe okresy i wyższe oprocentowanie Dobolokaty:
9 miesięczna na 5,24% oraz 12 miesięczna 5,59% netto (minimum 1 000 zł, maksimum 10 000 zł).
Dla kontrastu akcje PKO BP są najniżej od ponad dwóch lat (trzeba pamiętać o niedawno odciętym prawie do dywidendy: 1,98 PLN, która pojawi się na rachunkach inwestorów w czwartek).
Sam byłbym umiarkowanym entuzjastą pomysłu wyboru akcji zamiast depozytu, gdyby nie sytuacja techniczna i fundamentalna sektora finansowego.
Trudno być wielkim optymistą po połamaniu wsparć i wygenerowaniu szeregu sygnałów sprzedaży (w tym "krzyża śmierci"). W ubiegłym roku udało się to wszystko zanegować dzięki QE2, w tym czekają nas kluczowe chwile za tydzień (posiedzenie FOMC Fed) i wtedy zobaczymy czy rynki kapitałowe znowu będą pompowane pustym pieniądzem.
Jeżeli chodzi o fundamenty - wyceny banku PKO BP są zdecydowanie wyższe od rynkowych, ale nawet publikujące je biura zapewne nie do końca wierzą w to, co wypisują (założenia na przyszłość są zbyt optymistyczne i przeszacowują wyniki finansowe - pytanie czy celowo, czy nie? - odpowiedź zachowam dla siebie).
Co prawda bank PKO BP nie posiada w portfelu obligacji greckich czy włoskich, ale nawet analiza porównawcza powoduje jego przecenę z powodu niższych kursów banków francuskich czy niemieckich.
No i wisi nad nim groźba kolejnej oferty publicznej, która istotnie ogranicza potencjał wzrostów (do 40 zł?).
Dlaczego w takim razie uparłem się na PKO, a nie interesuje mnie na przykład Pekao?
W PKO nie ma zagranicznego inwestora kontrolującego bank, co w tej chwili jest akurat plusem, sporym plusem. Poza tym obecność w indeksie WIG20 i duża płynność jest bardzo cenna w czasach, kiedy brakuje świeżego kapitału na GPW, a prezes Sobolewski bije rekordy liczby wprowadzanych spółek (dziś 127. (!) tegoroczny debiut na NewConnect).
Ze względu na słabość bijącą z wykresów (akurat dziś może być jakaś próba odbicia pod Chińczyków rzekomo bardzo zainteresowanych obligacjami z ratingiem Bunga Bunga XXX) i niepewną sytuację makro potrzebuję większego marginesu bezpieczeństwa i zainteresuję się akcjami PKO dopiero, kiedy spadną do dołków z 2009 roku, czyli w okolice 20. zł. Jeśli nie spadną, najwyżej ominie mnie okazja. Trudno.
Aby tak się stało w miarę szybko, potrzeba bankructwa Grecji i kogoś większego - wtedy mogę zaryzykować za parę złotych, ponieważ jeśli nastąpiłby upadek całego systemu finansowego świata również lokaty będą pod presją, a tylko akcje miałyby potencjał wart podejmowanego ryzyka, co nie znaczy, że gwarantowałyby zysk, choćby rzędu 5-6%.