Jak podaje "Financial Times" (paywall) Grecy rzucili się na złoto (przede wszystkim monety) wierząc, że w ten sposób ochronią swoje oszczędności przed wyparowaniem.
Poza tym cały czas wypłacają depozyty z banków. W ubiegłym roku w sumie 30 mld euro, a w tym średnio 1,5-2 mld euro miesięcznie. Możliwe, że gdzieś po cichu trwają przygotowania do ponownego wprowadzenia drachmy, co oznaczałoby zapewne gwałtowną pauperyzację całego społeczeństwo (realnie pensje spadłyby o kilkadziesiąt procent).
I tu zapala się czerwona lampka. Jeśli tłum rzucił się na złoto, to "tym razem jest inaczej" i wszyscy zarobią?
Trochę to mnie zastanawia i ograniczenie możliwości handlu elektronicznym złotem dla Amerykanów może jakoś tam przyczynić się do istotnej korekty na rynku aurum, zresztą uzasadnionej sezonowo.
Sam nie wiem co o tym myśleć, więc pozostaje czekać na "czarne złoto" z JSW i w wariancie średnio optymistycznym zapewne zarobimy po 2-3 stówki na głowę, czyli akurat na całe dwa wypady na zakupy.