Tradycyjnie uważa się zachodnie społeczeństwa za zamożne, choć nieco zepsute przez konsumpcjonizm. Tymczasem grupa naukowców postanowiła zadać proste i dość prowokacyjne pytanie testujące prawdziwy stan finansów osobistych (precyzyjniej mówiąc - płynność) dużej grupy Amerykanów, Brytyjczyków, Holendrów, Niemców, Włochów, Kanadyjczyków, Francuzów i Portugalczyków (łącznie ponad 9 tys. respondentów).
Brzmiało ono mniej więcej tak: czy jesteś w stanie w ciągu najbliższych 30. dni zdobyć dodatkowe 2000 dolarów (w Europie stawka wynosiła 1500 euro i 1500 funtów) na nieprzewidziane wydatki?
W Polsce przyjmijmy kwotę 2000 złotych i każdy może sam sobie teraz odpowiedzieć.
Skąd wzięła się ta liczba?
Jest to koszt niespodziewanego wydatku medycznego/większej naprawy samochodu itd., czyli czegoś co przytrafia się nam zwykle wtedy, kiedy nie posiadamy gotówki w portfelu.
I co się okazało?
W USA, Wielkiej Brytanii i stereotypowo zapobiegliwych Niemczech mniej więcej połowa gospodarstw domowych miałaby olbrzymie problemy ze zdobyciem pilnie potrzebnej gotówki (badanie przeprowadzono dwa lata temu, wyniki opublikowano w ubiegłym miesiącu). Na drugim biegunie są... Włosi (tylko 20%).
Dość podobne wyniki uzyskano w innym badaniu Amerykanów, których zapytano czy posiadają fundusz awaryjny o równowartości minimum trzymiesięcznych wydatków. Twierdząco odpowiedziało tylko 49% osób.
Na blogu proporcje byłyby z pewnością zupełnie inne (przynajmniej mam taką nadzieję), ale obawiam się, że w Polsce większość ludzi żyje od pierwszego do pierwszego i nie potrafi wyrwać się z tego zaklętego kręgu.
W takim razie - jeśli nie posiadasz/nie budujesz jeszcze funduszu awaryjnego, zacznij choćby dziś od pierwszej stówy na koncie oszczędnościowym i dorzucaj co miesiąc w miarę możliwości finansowych. Najważniejszy jest pierwszy krok.
Czasem muszę o tym przypomnieć, choć dla mnie akurat jest to sprawa dość oczywista i podstawowa w finansach osobistych.