Wczoraj zakończył się maj, czyli przysłowiowy miesiąc sprzedawania akcji. Od razu warto byłoby zweryfikować powiedzenie z danymi dotyczącymi naszego rynku i sprawdzić czy faktycznie statystycznie bardziej opłaca się kupować na koniec października (efekt Halloween zaobserwowany w 36 na 37 badanych krajów) i sprzedawać w maju, czy to tylko zabobon, jakich wiele.
Zacznijmy od tego, że nasz rynek wciąż dostarcza za mało próbek, ponieważ istnieje niecałe 20 lat. Po prostu przeszliśmy za mało cykli koniunkturalnych aby uznać je za wiarygodne.
Najnowsze wyniki z rynku amerykańskiego dostępne są tutaj.
Podobnie przewagę inwestowania jesienią i wycofywania się wiosną wykazał u nas ynwestor (z zastrzeżeniem, że wciąż mamy za mało danych no i trochę sobie uprościł badania bez liczenia odchyleń czy CAGR).
Jednak pojawia się zasadniczy problem: co to znaczy w maju? Czy zaraz po długim weekendzie, w połowie czy na końcu miesiąca?
W takim razie przyjmę sobie arbitralnie, że na koniec miesiąca i w związku z tym zamknąłem trzy nieduże pozycje ;):
Rzecz jasna nie celowałem w żadną sezonowość, ale po ponad 8% spadku na S&P 500 w maju jakoś nie jestem pewien czy da się nadal stosunkowo szybko zarabiać na akcjach, więc częściowo domknąłem pozycje z łatwym zyskiem.
Wróćmy do teorii.
Jeżeli uznamy, że sprzedajemy na ostatniej sesji giełdowej w maju i odkupujemy akcje na ostatniej sesji październikowej, dla hipotetycznego 1000. zł ulokowanego w indeks WIG w latach 1995-2010 uzyskujemy następujące rezultaty:
Kup i trzymaj: 5232,66 zł
Kupuj w Halloween, sprzedawaj na koniec maja (miesiąc, WIG w punktach, złote):
Końcowy wynik 11 771,93 zł (między 31.05, a 30.10 trzymamy pieniądze na lokacie –tu nie mam dokładnych danych sprzed 15 lat, więc najpierw użyłem stopy inflacji podawanej przez GUS, a potem już prościej, czyli skorzystałem z historii oprocentowania depozytów w mBanku, pod koniec zmieniając na lepsze lokaty rynkowe).
Zauważmy, że wybrane przeze mnie okresy są niesymetryczne, czyli 7 (październik-maj) i 5 (maj-październik) miesięcy, więc z założenia teoretycznie ten drugi może być słabszy (i faktycznie jest) również ze względu na to, że jest krótszy (o ile wierzymy, że długoterminowe inwestowanie w akcje jest opłacalne). Nie tłumaczy to aż tak wielkiej dysproporcji (kupowanie na koniec maja i sprzedawanie na koniec października przegrywa także z "buy and hold").
Jednak chciałem tu zaznaczyć, że przez te 15 lat, zaledwie raz kupowanie w i tuż przed Halloween, a potem sprzedawanie na koniec maja przyniosło stratę, czyli było to na odcinku październik 2007- maj 2008 (-26,2%). Inaczej mówiąc: od jesieni 1995 do jesieni 2007 roku ani razu nie pojawiła się strata.
Teraz może odpowiem na pytanie czemu nie uwzględniłem lat 1991-1995?
Na początku notowano 5 spółek z obrotami rzędu kilku tysięcy złotych i trudno taki indeks brać za dobrą miarę odniesienia i ma się on jak pięść do nosa do obecnego kształtu rynku, więc dość arbitralnie wywaliłem pierwsze 4 lata.
Nie ma co się tak bardzo napalać, ponieważ nie da się kupić indeksu WIG. Poza tym zmienia się jego skład. Nie uwzględniłem również prowizji i podatków. No i nie jest to w końcu badanie naukowe, tylko wpis na blogu.
Mimo to sezonowa zależność jest na tyle intrygująca, że na pewno skłoni mnie co najmniej do
a) jesiennych zakupów nieco większej liczby jednostek funduszu akcji dorównującego WIGowi, czyli Legg Mason Akcji (jeśli wcześniej wygeneruje sygnał sprzedaży, pozbędę się całości, ale w październiku sondażowo zacznę nowe zakupy)
b) przygotowania dodatkowej gotówki na akcje w październiku