Kiedy rodzi się dziecko, często mamy problem z kupnem prezentu. W końcu taki mały obywatel nie może się jeszcze ani świadomie pobawić, pojeździć na rowerze czy pograć w gry w telefonie komórkowym, czy na konsoli.
W takim razie stoimy przed poważnym dylematem i takie pytanie zadał jeden z uczestników forum mBanku.
Byłoby przyjemnie gdyby młody człowiek na przykład u progu dorosłości mógł skorzystać z tego prezentu i naturalnym tropem są produkty finansowe.
Jednak chciałem zauważyć, że wiążą się one z nieodłącznym ryzykiem i co tu się oszukiwać – są zwykle dość kłopotliwe w monitorowaniu - jakieś plany systematycznego oszczędzania czy polisy ubezpieczeniowe rzadko wymagają jednorazowego wkładu, a z kolei zmienność stopy zwrotu powoduje, że nawet jednorazowa wpłata wymaga stałego kontrolowania.
Co w takim razie zrobić?
Moja propozycja nie jest idealnym rozwiązaniem, ani nie próbuję nawet twierdzić, że jedynym.
Jednak wydaje mi się, że to bardzo prosty i praktyczny prezent.
Jaki?
Złota moneta.
W zależności od naszej zamożności możemy wybierać od malutkich 1/20 uncji do uncjowych.
Raczej obstawałbym przy bulionowych, czyli takich jak Krugerrandy, Wiedeńscy Filharmonicy itd. ( można obejrzeć je sobie na przykład na stronie sklepu e-numizmatyka). Kupujemy je w sprawdzonych sklepach numizmatycznych, także od rzetelnych sprzedawców z Allegro.
Taka moneta posiada wiele zalet (zwykle zachowuje wartość, nie wymaga dopłat, jest nieduża), a jedynym kłopotem jest jej przechowywanie w bezpiecznym miejscu.
Za 18 lat na pewno będzie coś warta (prawdopodobnie inflacja + premia) obojętnie czy w międzyczasie nastąpi krach obecnego systemu finansowego i wymienią nam pieniądze jak w Korei Północnej, czy świat będzie kwitł i rozwijał się.
A stawiam, że w przeciwieństwie do papierków z numerkami, zawsze będzie istniał jakiś NBP chętny do odkupienia od nas złota, ponieważ nie da się go tak łatwo dodrukować.