niedziela, 3 stycznia 2010

Co się stanie z moją kasą jeśli biuro maklerskie zbankrutuje?

Ostatni kryzys finansowy na pewno sprawił, że bardzo wiele osób dość dobrze orientuje się jaką kwotę im odda Bankowy Fundusz Gwarancyjny w przypadku upadku banku. Dla tych co zapomnieli przypominam, że jest to równowartość 50 000 euro, czyli nieco ponad 200 000 zł. Po bankructwie banku możemy czekać do 5 lat 3 miesięcy na zwrot środków, które możemy odebrać w ciągu 5 lat.

No ale teraz pojawia się słuszne pytanie co w przypadku biur maklerskich? W końcu są one wykluczone z systemu BFG, a kilka z nich nie ma silnego zaplecza w postaci banku.

Poza tym polecam prześledzić choćby tak zwaną aferę WGI i co się stało z pieniędzmi inwestorów (łączne straty kilkaset mln zł).

Nie będę tu bestwił się nad Piotrem Kuczyńskim, który w końcu był tam co prawda głównym ale jednak tylko analitykiem. Natomiast zastanawia mnie zupełna bezrefleksyjność osób zasiadających w Radzie Nadzorczej WGI. Nazwisk nie wymieniam - łatwo sprawdzić. A tak w ogóle sposób postępowania w tej sprawie przez odpowiednie organy jest co najmniej dziwny i potwierdza "bananowość" naszego rynku.

Sam się kiedyś nawet chwilę zastanawiałem czy tam nie wpłacić pieniędzy ze względu na dobre wyniki niczym u Madoffa, ale pamiętam, że istniał jakiś wysoki próg graniczny (50k zł?) i nie miałem zamiaru aż tyle im przekazywać.

Teraz pora na szczegóły w sytuacji jeśli biuro maklerskie zbankrutuje.

Interesuje nas w tym przypadku ustawa z dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi, a najbardziej jej artykuł 139.

Przepisy dla inwestorów giełdowych są niestety nieco niesymetryczne względem ciułaczy.

Przypominają one poprzednią wersję reguł Bankowego Funduszu Gwarancyjnego sprzed kryzysu, czyli otrzymamy pełen zwrot środków do równowartości 3000 euro, czyli około 12 000 zł. Powyżej tej kwoty 90%, ale tylko do odpowiednika 22 000 euro, czyli niecałych 90 000 zł.

Całością kieruje w tym wypadku nie BFG, ale KDPW, co wydaje się nieco dziwnym rozwiązaniem.

Zapowiadano tutaj jakieś zmiany i zrównanie gwarancji do takich samych jak w przypadku banków, ale na razie zdaje się na obietnicach skończyło (tu ugryzłem się w język, a raczej klawiaturę, ponieważ staram się nie zajmować polityką na blogu o ile nie ma ona bezpośredniego wpływu na inwestowanie).

Ogólnie nie przejmowałbym się potencjalną niewypłacalnością maklera w przypadku jego bezpośredniej zależności od banku – wiadomo, że BZWBK, ING, BRE czy BOŚ nie nawalą o ile nie nastąpi jakiś ogólnoświatowy kataklizm.

Nieco inaczej wygląda to w przypadku brokerów bez takiego zaplecza finansowego i wpłacając do nich kasę warto pamiętać o gwarantowanych kwotach.