sobota, 4 lipca 2009

Najlepsza karta kredytowa

Do niedawna karta kredytowa w Polsce była uważana za coś prestiżowego i pamiętam jak dziś dumnych gości wyciągających z portfela srebrną kartę kredytową z Citibanku. Teraz karta spowszedniała, a wręcz lepiej nie kusić losu na przykład jakąś złotą czy platynową, które przyciągają złodziei i oszustów.


Ogólnie uważam, że karta kredytowa to sprytna pułapka zastawiona przez banki na większość ludzi, którzy nie umieją oprzeć się pokusom i wpadają w spiralę długów przez swoją lekkomyślność spłacając jedynie zadłużenie minimalne. Dla jakichś 70- 80% populacji najlepsze rozwiązanie to spłacić kartę i pociąć ją nożyczkami na kawałki.


Mistrzami w tej dziedzinie są Amerykanie, którzy posiadają czasem po kilka czy kilkanaście niespłaconych kart. Cały czas tyka bomba zegarowa z niespłaconych kart, która może wybuchnąć lada moment z powodu wzrastającego bezrobocia, bo wtedy nie będą mieli nawet na te minimalne spłaty i przy okazji poranić i nas inwestujących na giełdzie w akcje, ale to temat na inny wpis.

Zawsze uważałem siebie za dość podatnego na pokusy nadużywania drogiego kredytu, ale parę miesięcy temu dałem sobie jeszcze jedną szansę i karta kredytowa z szuflady powędrowała do portfela. Teraz próbuję nią płacić za jak najwięcej rzeczy, a gotówkę trzymam na rachunku oszczędnościowym i jakieś tam odsetki dodatkowo wpadają.

Aha, przy mojej pierwszej, zresztą zagranicznej karcie zrobiłem taki głupi błąd, że wypłaciłem gotówkę z bankomatu. Wtedy dowiedziałem się, że za taką operację płaci się 3% i w dodatku bank zaczął naliczać od razu odsetki od wykorzystanego kredytu.

Nowicjuszy przestrzegam przed moim błędem, bo on się pewnie powtarza.

Nadal używam karty mBanku i jestem z niej w miarę zadowolony. Limit mi wystarcza, mam podgląd w internecie, ale wiadomo, że człowiek zawsze szuka czegoś lepszego.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni dzwonili do mnie przedstawiciele czterech banków z propozycjami swoich kart kredytowych i tym samym zmusili mnie do zastanowienia się czy może należałoby jednak zmienić kartę albo po prostu wziąć drugą na próbę.

Tak przy okazji każdy bank proponuje mi inny limit i ich rozstrzał jest naprawdę zabawny - największy jest czterokrotnością tego najbardziej ostrożnego. Wiadomo, że wynika to po części z wpływów na rachunek, ale wcale najmniej nie zaproponował mi ten z najskromniejszymi, więc pewnie banki stosują jakieś tam swoje czary.

Teraz zastanawiam się jaka będzie dla mnie najlepsza karta kredytowa przy wydatkach wahających się od 1000 do 5000 zł miesięcznie, bez dodatkowego ubezpieczenia i innych wodotrysków.

Myślałem nad kartami kredytowymi, które oferują Alior, Lukas Bank i Polbank, ale tak naprawdę nie miałem z tymi bankami do czynienia i jakoś trudno mi się tak od razu skusić. Alior mnie interesuje też ze względu na rachunek maklerski.

Powodem takiego wyboru jest cashback od wykonywanych transakcji, ale nie wiem czy ta gra jest warta świeczki, więc tym razem zwracam się do czytelników, żeby podzielili się swoimi uwagami i może dzięki temu dowiemy się wszyscy choćby w przybliżeniu która karta kredytowa jest obecnie najlepsza.