Ostatni skrócony tydzień na giełdzie zakończył się mocnym akcentem i najwyższym zamknięciem WIG20 w miesiącu na 1798,51 pkt. Wzrosty trwają w najlepsze, ale póki co nie mają żadnego przełożenia na jakąkolwiek poprawę w gospodarce. Dogmatyczni wyznawcy AT nie widzą w tym nic zdrożnego, ale dla mnie to wygląda nieco na rosyjską ruletkę i prędzej czy później trafimy na nabój.
O co chodzi? Najlepiej podam konkretny przykład z ostatnich dni. Bank BRE opublikował wyniki kwartalne, po których wystrzelił jak rakieta do góry, a wcześniej przecież już zaliczył solidne odbicie. Bank ogłosił, że zarobił 77,22 mln zł. Przed rokiem było to 344,62 mln zł, czyli spadek o blisko 78%. Tymczasem kurs akcji rok temu wynosił po opublikowaniu wyników kwartalnych 6 maja 371 zł. Wczoraj było to 150,8 zł. Czy teraz naprawdę jest tanio?
Co więcej, kolejne kwartały nie będą na pewno wcale lepsze, co przyznał też prezes Grendowicz, a wydaje się że bank dość niechętnie podnosi rezerwy na wątpliwe kredyty, aby nie denerwować akcjonariuszy jeszcze głębszym spadkiem zysku netto – w kolejnych miesiącach może nie być z tym tak różowo. Doliczając niepewną sytuację Commerzbanku nie widzę żadnych przyczyn do tak wielkiej radości, ale spekulanci nie zawracają sobie na razie tym głowy.
Faktycznie w wariancie hossy inflacyjnej WIG20 ma szansę dotrzeć do około 50% zniesienia bessy czyli mniej więcej 2600 punktów. Sam w to nie wierzę, ale nikt tak naprawdę nie wie co przyniesie przyszłość. Na razie czekamy czy uda się przełamać opadającą linię trendu spadkowego w okolicach 1900 punktów. Tu obstawiam, że nawet jeśli ją lekko przełamiemy powinno nastąpić cofnięcie. Najzdrowiej dla rynku byłoby, gdyby pozostał w horyzoncie od 1450-1500 do 1900 punktów, aż do wygaśnięcia kryzysu i recesji. Taki scenariusz mi odpowiada, ale wcale nie musi się spełnić.
Jest jeszcze trzeci, apokaliptyczny ze zwałą dużo niżej, w ekstremalnej wersji do nowych minimów na WIG20. Nie byłby on dobry dla nikogo, bo nawet zarabiający na szortach dostaliby po tyłku (na przykład dewaluacja złotego, zwolnienie z pracy, wysoka inflacja itp.).
Ogólnie nie przesądzam z góry o dalszym rozwoju wypadków, ale portfel najsłabiej jest przygotowany do hossy do 2600-2700 pkt. – tylko kilka tysięcy u maklera. Wydaje mi się, że jest ona mało prawdopodobna, ale nie można jej także wykluczyć.
Na razie obstaję przy 1500-1900, ze spadkami rozpoczętymi w maju, ale czas pokaże czy tak się stanie.
Portfel 34 157,36 zł (7981,36+19154+3520+3501)
Biuro maklerskie 7981,36 zł:
TPSA 100 akcji wartość 1768 zł
Trakcja 250 akcji wartość 1085 zł
Warfama 1000 akcji wartość 1270 zł
ropa naftowa:
RCCRUAOPEN 100 certyfikatów wartość 938 zł
gotówka 2920,36 zł
W mijającym tygodniu zamknąłem pozycję na IDMSA: zysk +92,37 zł/+5,3%.
Parę rzeczy mi się w tej spółce nie podoba, więc jak zaczęła się odwijać na wzrostowej sesji do dołu, skasowałem zysk i po kłopocie. Pewnie w poniedziałek będzie niżej niż moja cena.
Poza tym kupiłem 250 akcji Trakcji po 4,30 zł oraz 100 x TPSA po 18,13 zł z prowizjami. Na tej ostatniej ćwiczę siłę charakteru i nie zniechęciła mnie dzielna pani z działu marketingu, która zadzwoniła do mnie, któregoś dnia o godz. 21 i nakrzyczała na mnie, że nie chcę skorzystać z rewelacyjnej oferty łaskawie zaproponowanej mi przez cudowną Telekomunę.
Lokaty i depozyty 19 154 zł:
Open Finance/Noble Bank 1430 zł
Deutsche Bank 7000 zł
SKOK lokaty 10484 zł
Eurobank 240 zł
Waluty 3520 zł:
800 Euro
Złoto 3502 zł:
36 g w monetach
W mijającym tygodniu blog otrzymał kilka dotacji, za które serdecznie dziękuję (na razie przelałem środki do Eurobanku).
Tym samym w poniedziałek do maklera powędruje 300 zł nowych oszczędności i 240 zł z Eurobanku, bo przecież zaczynamy nowy miesiąc.
Czekałem na przelew z AdSense za klikane reklamy i po wykonaniu kilku obliczeń wyszło mi, że mniej więcej pokrywa się on z podatkami jakie zapłaciłem za tamten rok z giełdy i Adsense. W ten prosty sposób nie doliczam tych niecałych 700 zł do przychodów bloga i sprawa jest w miarę rozsądnie rozwiązana.
Na przełomie maja i czerwca powinienem wykonać plan minimum na ten rok, czyli 35 000 zł i przechodzę do kolejnego celu czyli 40k zł. Ten poziom nie wydaje mi się też zbyt wygórowany, bo w razie pozytywnego splotu okoliczności może pod koniec roku zobaczę nawet 5 z przodu, ale nie wybiegam aż tak w przyszłość.
Na koniec zachęcam wszystkich do aktywnego wypoczynku, a w poniedziałek proszę zapłacić sobie na początek nowego miesiąca i wpłacić choćby 100 zł do maklera, na konto oszczędnościowe czy fundusz inwestycyjny.