poniedziałek, 21 kwietnia 2008

Największe błędy inwestora

W inwestowaniu jak w piłce nożnej, wygrywa ten, kto popełnia mniej błędów, a nie ten, kto prezentuje radosny futbol czy żywiołowo inwestuje w modne spółki.

1. Pierwszym grzechem inwestorów jest zupełna
beztroska przy kontrolowaniu strat i ustalaniu wielkości pozycji.

Załóżmy, że masz 20 000 PLN przeznaczone na inwestowanie. Jeśli znajdujesz się w dobrej sytuacji finansowej ( stabilne przychody, brak znaczących kredytów), możesz inwestować dość agresywnie i pozwolić sobie na stratę 3 % kapitału, czyli w danym przypadku 600 PLN w jednej transakcji.

Dla pozostałych przypadków górną granicę ustaliłbym raczej na 2 %, czyli dla tej kwoty maksymalnie 400 PLN jednorazowej wtopy.

Przeanalizujmy to na konkretnym przykładzie.

Spółka LC Corp odbiła z poziomu 2,2 PLN do 3,2 na fali plotek, że Leszek Czarnecki skupuje akcje i ratuje kurs. Teraz mamy lekką korektę tego podjazdu.

Załóżmy, że ustawiamy się z kupnem na 2,81 PLN. Zejście poniżej 2,4 PLN zanegowałoby definitywnie całą falkę. Z tego powodu ustawiamy stoplossa na poziomie powiedzmy 2,35 PLN.

Licząc całość z prowizjami i poślizgiem cenowym, można ustalić, że na jednej akcji strata może wynieść 50 groszy.

Pamiętając, że na początku ustaliliśmy maksymalną wtopę na 600 PLN, wiadomo już, że możemy kupić do 1200 akcji dla portfela o wartości 20 000 PLN.

A teraz pytanie po co to robić ?

Chodzi o to, że nie istnieje inwestor, który wykonuje same udane transakcje. Cały czas szukamy takich, gdzie potencjalny stosunek zysk/ryzyko ma wynieść co najmniej 2:1.

Jeżeli dobrze je określisz, wystarczy, że będziesz miał rację mniej niż w połowie przypadków, a będziesz zarabiać pieniądze.

Jak to działa ?

Załóżmy, że na pięć transakcji takich jak powyżej opisana miałeś trzy stratne po 600 PLN każda i 2 udane z zyskami po 1200. Łatwo policzyć, że bilans jest na plus 600 PLN, mimo, że liczba transakcji nieudanych jest większa.

2. Ignorowanie kosztów.

Jeżeli jesteś aktywnym graczem giełdowym proponuję, żebyś przeznaczył choć chwilę i policzył ile w zeszłym roku Ty zarobiłeś, a ile zapłaciłeś prowizji swojemu maklerowi. Dolicz też koszt serwisów informacyjnych, z notowaniami czy danymi.

Powinieneś się nad tym dobrze zastanowić.

Może aktywność wcale nie zwiększa zarobków ?

Nie ma co się pocieszać, że płacisz 0,2 czy 0,3 % od pojedynczej transakcji. Patrz na realnie poniesione wydatki w gotówce.

Jeśli jesteś w programie inwestycyjnym typu Axa, Aegon czy Skandia – dowiedz się ile rzeczywiście z Twoich pieniędzy idzie na inwestycje, a ile pobierają prowizji. Wymaga to nieco wysiłku, ale da się zrobić.

W przypadku tradycyjnych funduszy inwestycyjnych przyjrzyj się ile kasują procentowo opłaty rocznej za zarządzanie. W cywilizowanym świecie przyjmuje się, że 2 % to już sporo za aktywnie zarządzany fundusz.

W Polsce golą klienta najczęściej 3,5-4 % rocznie od całości aktywów.

3. Niecierpliwość i nierealne oczekiwania

Jeżeli nie jesteś traderem, nie musisz sprawdzać co 5 minut notowań swoich spółek. Od patrzenia na żywo w tabelę notowań człowiek najczęściej głupieje i zaczyna zachowywać się jak hazardzista obstawiający numerki w ruletce.

Hossa rozbudziła w niedoświadczonych inwestorach nierealne oczekiwania. Wielu młodych ludzi sądzi, że 20-30 % zysku rocznie to słaby wynik. Proszę sobie wziąć kalkulator i policzyć, że dla stopy 30 % rocznie zaczynając od 20 000, uzyskujemy ponad milion po 15 latach.

Czy to rozsądne planowanie czy raczej mrzonki ?

4. Koncentracja na ruchach krótkoterminowych

Warto spojrzeć na rynki finansowe z dystansem. Nie ma co się podniecać zmianami cen w ciągu tygodnia czy miesiąca.

Zawsze analizę wykresów zaczynaj od trendów długoterminowych ( dłuższych niż rok).

Kto chce inwestować krócej niż rok, niech lepiej omija giełdę.

5. Poszukiwanie guru, który trafnie przewiduje wszystkie zmiany rynku

Nie ma takich ludzi.
Pamiętaj, że na rynku istnieje tylko prawdopodobieństwo, a nie stuprocentowa pewność.

Oczywiście lista nie jest kompletna, ale chciałem tylko przedstawić pewien materiał do przemyślenia.
Lepiej uczyć się nie na swoich błędach, ale raczej na pomyłkach innych inwestorów.
Na giełdzie taka nauka jest naprawdę kosztowna. Dla niektórych czasami zbyt kosztowna, aby przetrwać do kolejnej hossy.