czwartek, 27 marca 2008

Najdroższa kochanka ? Twoje auto. Jak zmniejszyć koszty utrzymania samochodu ?


Zauważyłem, że w Polsce, jak w większości biednych krajów postkomunistycznych, pokutuje mit bogatego inwestora jako kretyna szastającego kasą na prawo i lewo. Kabotyna jeżdżącego luksusową limuzyną lub szybką, sportową rakietą.

A propos ekskluzywności – Tata Motors z Indii (ci od najtańszego auta na świecie) kupili Jaguara i Land Rovera od Forda (też symbolu taniochy z USA) :)

Z tego wykrzywionego obrazu w różnych konkursach inwestycyjnych nagrodami są właśnie bardzo drogie auta jak Jaguar czy Porsche.

Wystawia to też świadectwo organizatorom, którzy w ten sposób promują chyba najdroższą możliwą konsumpcję, a nie oszczędzanie i inwestowanie. Nikt mi nie wmówi, że te nawyki są zakorzenione w społeczeństwie, które egzystuje w realiach kapitalizmu zaledwie 19 lat.

Owszem czasem takie cacko może stać się motorem napędowym do działania i tu przypominam przykład Chrisa Gardnera, którego historię sfilmowano w obrazie "W pogoni za szczęściem " ("The Pursuit of Happyness"). Gość zobaczył bogatego maklera wysiadającego z luksusowego,sportowego auta i tak się tym nakręcił, że sam postanowił podążyć drogą do szczęścia i bogactwa - reszta na filmie.

Jednak realnie dla mnie takie auto oznacza totalną porażkę finansową. Koszty ubezpieczenia i utrzymania cacka (serwis + paliwo) stanowią olbrzymie obciążenie dla budżetu domowego. Poza tym jeżeli chodzi o sportowe auta, nasze drogi sprawiają, że właściwie jazda nimi jest raczej mordęgą niż przyjemnością. Już nawet nie wspominam o bezpieczeństwie.

Epatowanie bogactwem w stylu posła Misztala czy większości tak zwanych nowych Ruskich wydaje mi się dość karykaturalne i krępujące dla innych. Świadczy zresztą o kompleksach i wystającej słomie z butów.

Rozumiem ludzi kochających auta, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że to jedno z najkosztowniejszych hobby pod słońcem.

Ja mam niestety zupełnie obojętne podejście. Dla mnie to taki sam sprzęt jak telewizor, lodówka czy komputer.

Zatem problem fetyszyzowania odpada, choć zdaję sobie sprawę, że dla wielu ludzi posiadany samochód jest na przykład symbolem statusu społecznego.

Nie będę teraz rozważać jakie auto i za ile warto kupić, a raczej jak zmniejszyć koszty utrzymania tego, które już posiadamy.

Największy koszt stanowi paliwo, więc warto zastosować kilka prostych trików zmniejszających jego zużycie.

1.Staraj się znacząco nie przekraczać 90 km/h. Spalanie zmienia się w zależności od modelu samochodu, ale ogólna reguła, żeby jeździć z taką mniej więcej prędkością pasuje do większości przypadków.

2. Sprawdzaj ciśnienie w oponach. Niskie ciśnienie może sporo kosztować na stacji benzynowej.

3. Nie woź niepotrzebnych gratów, które obciążają samochód. Warto przejrzeć bagażnik i pozbyć się balastu ( no i samemu warto się odchudzić przy okazji ;)

4. Unikaj agresywnej jazdy – czyli gwałtownego hamowania i przyspieszania.

5. Nie trzymaj zbyt długo włączonego silnika na jałowym biegu – wtedy też zużywasz paliwo.

6. Planuj swoje trasy i staraj się unikać korków- o to czasem trudno.

7. Regularnie wymieniaj płyny i filtry- dbaj o stan techniczny auta.

Oprócz powyższych uwag warto rozważyć czasem korzystanie z transportu publicznego,

Na przykład w Warszawie metro stało się oczywistym wyborem dla bardzo wielu kierowców.

W czasie dobrej pogody spacer czy rower nie tylko zmniejszają koszty transportu, ale poprawiają naszą kondycję.

Myślę, że z pieniędzy wydawanych na auto da się wygenerować całkiem solidny strumień pieniędzy, który możesz spożytkować w drodze do wolności finansowej.