Spadki notowań dolara nieco wyhamowały we wrześniu, więc wczoraj uznałem, że przyszła najwyższa pora, aby dokupić trochę zielonych do mojej prywatnej rezerwy walutowej.
Oczywiście robię to online i jak większość Czytelników bloga doskonale wie, używam do tego celu platformy Walutomat.
Do tradycyjnego kantoru po takie ilości na pewno nie chciałoby mi się fatygować. Poza tym da się spokojnie wycisnąć lepsze kursy niż w typowym kantorze, ponieważ wymiana walut odbywa się społecznościowo i nieco przypomina giełdę. Mogę ustawić sobie zlecenie kupna na określonym poziomie i czekać aż ktoś mi po tyle sprzeda. Natomiast trzeba pamiętać, że nie jest to bank, tylko prywatna spółka, więc dla bezpieczeństwa lepiej realizować większe zlecenie w kilku mniejszych, aby nie trzymać w Walutomacie za dużo pieniędzy. Fakt, że przelewy w obie strony z i do banku chodzą bardzo szybko (czasem nawet kilka-kilkanaście minut).
Potem środki przelewam na konto oszczędnościowe w PKO BP (0,7 proc. do 999,99 USD, 0,75 proc. od 1000 USD, konto kosztuje 1 zł miesięcznie). Znacznie więcej da się wycisnąć w Banku Millennium: 1,4 proc. dla nowych środków przez 3 miesiące, do 50 tys. USD.
Szczerze mówiąc, nie jestem w stu procentach przekonany do tej decyzji i dlatego kupiłem za niewielka kwotę. Wcześniej uzbierałem już znacznie więcej. Dlatego nie mam ciśnienia.
Na pewno, gdybym na przykład spłacał kredyt we frankach, dobrałbym teraz więcej CHF.
Ciekaw jestem Waszej opinii. Czy warto teraz kupić dolary?
Podobne pytanie zadałem w sondzie na Twitterze:
— Zbyszek Papiński (@appfunds) 25 września 2017
Wiele wskazuje, że czeka nas całą seria podwyżek stóp procentowych w USA. Podwyżki powinny wspierać dolara, ponieważ automatycznie rośnie atrakcyjność oszczędzania w tej walucie. Poza tym Fed zamierza powoli redukować bilans, czyli wycofywać się z polityki luzowania ilościowego (QE).
Równocześnie nasza RPP nie kwapi się z takimi ruchami i nie zanosi się na żadną podwyżkę stóp w Polsce jeszcze przez długi czas.
Dlatego teoretycznie dolar powinien zyskiwać do złotego.
Jednak nie jest to jedyny czynnik decydujący o kursach walutowych - na przykład solidne fundamenty gospodarki przyciągają kapitał, który kupuje polskie akcje, obligacje czy dokonuje innych inwestycji. Złotego umacniają dotacje unijne.
Dochodzą do tego jeszcze przepływy kapitału pomiędzy różnymi klasami aktywów, spekulacje, handel algorytmiczny, próby manipulacji - w tym interwencje banków centralnych itd.
Oprócz tego świat zaczyna kwestionować dolara jako główną walutę rozliczeniową i szuka innych rozwiązań.
Z drugiej strony dolar czasem pełni rolę bezpiecznej przystani w czasie zawirowań na giełdach.
Aby było jeszcze trudniej, dodatnie korelacje pojawiają się i znikają.
No i dochodzi polityka oraz poszczególne wydarzenia, które czasem popychają kursy walut w nieoczekiwaną stronę.
Z tych przyczyn przewidywanie przyszłych ruchów w tak złożonym, wielowymiarowym modelu jest naprawdę niezwykle trudne.
Syntetyczny obraz daje nam obserwowanie głównej pary walutowej, czyli EURUSD. Po dojściu do 1,20 i przebiciu tego poziomu kurs zaczął nieco się cofać i zobaczymy, czy delikatny sygnał sprzedaży zostanie potwierdzony.
Generalnie, kiedy euro umacnia się do dolara, podobnie zachowuje się złoty. I na odwrót.
W tym momencie moja nieśmiała hipoteza brzmi, że dolar może odrobić część strat do złotego poniesionych w ostatnich miesiącach i w pozytywnym dla posiadaczy dolarów wariancie odbić do okolic 3,80 zł:
A co się stanie, jeśli się nie uda?
Dla mnie nic szczególnego. Po prostu moja dolarowa cześć rezerwy walutowej będzie nadal wyceniana nieco niżej.