piątek, 9 stycznia 2015

Zakupy zrobione, czyli możemy spadać?

Tydzień temu zaprezentowałem swoją strategię wobec rynków kapitałowych (z naciskiem na Polskę) na 2015 rok, a dzisiejszy wpis jest jego kontynuacją. Dlatego przed przeczytaniem tego, co napisałem poniżej, proponuję wrócić do poprzedniego artykułu (i komentarzy).

Jeszcze wczoraj wydawało się, że po powrocie z przerwy świąteczno-noworocznej nasza giełda ruszyła z animuszem do swojego Rajdu Dakar. Jednak końcówka piątkowej sesji pozostawia pewien niedosyt i niepokój, czy nie był to tylko krótkotrwały zryw.

Fot. Eva K.
Na wykresach polskich indeksów nie widać niczego nowego. W takim razie pokażę na co w końcu zdecydowałem się w portfelu IKE i co kupiłem w tym tygodniu:


Na razie pierwsze sesje nie wyglądają źle dla tych walorów. Zobaczymy, co będzie dalej.


Nie mam zamiaru nikogo namawiać do zakupów żadnej z tych spółek. Wręcz przeciwnie - bardzo podobały mi się protesty kilku komentujących przy wskazywaniu PKN Orlen jako beneficjenta spadających cen ropy.

Jeśli Stany i inne czarne łabędzie niczego nam nie wywiną,  nadal widzę moc Orlenu na tle indeksu WIG20 przynajmniej do wyników kwartalnych publikowanych 23 stycznia.

Co do Medicalgorithmics, trochę zignorowałem niejasną sytuację techniczną na wykresie i uznałem za decydujące przyszłe fundamenty  - produkt sprzedawany z wysoką marżą za granicą (główny rynek - USA) przy słabym złotym, niskich kosztach produkcji w Polsce i kontraktach na kilka lat naprzód. Świetny układ - podobnie znakomicie dopasowały się różne kursy surowców i walut dla Arctic Paper (dla wtajemniczonych - kierunek 6,66 zł? ;)

Możliwe, że szybko pożałuję wyrwania się przed szereg w przypadku Medicalgorithmics - mojej najbardziej ryzykownej spółki w portfelu (wykres niewyraźny, historyczne wskaźniki fundamentalne wyśrubowane, czyli ciężko ustalić właściwy kurs). Potencjalny sypacz już się znalazł - Aviva właśnie zeszła poniżej progu 5 procent.

Natomiast zupełnie symboliczny trzeci zakup  (zresztą wszystkie razem są niewielkie), czyli Zakłady Azotowe Puławy wykonałem pod kątem dywidendy - będzie to sobie leżeć na rachunku bez żadnego ruchu. Ewentualnie trochę dołożę.

W takim razie wydałem cały limit IKE na 2015 rok i zacząłem zastanawiać się nad innymi rynkami.

Jeśli chodzi o fundusze inwestycyjne - bardzo krótkoterminowe trendy pozostają mniej więcej zgodne z tym, co typowałem przed tygodniem, czyli wymianę ING (L) Japonia na MetLife Akcji Chińskich i Azjatyckich. Ten pierwszy stracił od początku roku 1,8%, a drugi zyskał w tym samym czasie 3,5%.  Oczywiście niczego to jeszcze nie przesądza na przyszłość. Po prostu początek roku jest zgodny z moimi oczekiwaniami.

Po wydaniu niespełna 12 tys. zł pomyślałem, że chętnie dodatkowo zdywersyfikuję portfel akcyjny o jakieś walory zagraniczne. Na razie odrzuciłem rynek amerykański głównie z powodu, który podałem również na Twitterze:


O co chodzi z tym CAPE Shillera?

Jest to wygładzony cyklicznie wskaźnik cena/zysk dla indeksu S&P 500. Generalnie im jest wyżej, tym droższe są akcje. Obecne poziomy wskazują, ze tanio to już było i albo akcje potanieją. albo zyski amerykańskich spółek muszą istotnie wzrosnąć: 

źródło: Robert Shiller
Sam Shiller zauważa, że jego wskaźnik powinien być traktowany jedynie pomocniczo i na pewno nie nadaje się do prób łapania dołków i szczytów na giełdzie. Noblista twierdzi, że przypomina mu się atmosfera końcówki lat dziewięćdziesiątych, czyli hossa może trwać nadal w najlepsze także przy wysokich wskaźnikach fundamentalnych spółek.

Dla nas dodatkowym problemem jest gwałtowne umocnienie się dolara, co istotnie zwiększa ryzyko.

Poza tym zapowiadany program luzowania ilościowego ma objąć Europę, więc tani pieniądz może pobudzić giełdy Starego Kontynentu - w USA też najpierw drożały akcje, a dopiero potem poprawiła się realna gospodarka.

Dlatego pomyślałem o rynku niemieckim. Zdaję sobie sprawę z luki informacyjnej, która dzieli mnie od niemieckich inwestorów i insiderów. Z tego powodu nawet nie próbuję zgadywać, co może być niedowartościowane we Frankfurcie. Wybrałem spółkę dywidendową, której akcje posiada zarówno prywatnie Warren Buffett, jak też jego wehikuł inwestycyjny Berkshire Hathaway: Munich Re.

Reasekurator odpowiada mi przede wszystkim z powodu  dywidendy:
źródło: Munich Re
Na początek wziąłem 10 akcji za 1655,08 euro (z prowizją):


Nie wykluczam kolejnych zakupów za kilka miesięcy. Na razie przy tych poziomach cen nie chcę za dużo wydawać.

No i teraz wracam do tytułu. Skoro tacy niepoprawni optymiści jak ja już zrobili zakupy, kto będzie od nas kupować te akcje, szczególnie polskie?

Nikt? W takim razie możemy spadać.