wtorek, 25 marca 2014

Dzisiaj Krym, jutro Rzym, czyli jak finansowo przygotować się do... wojny

Nigdy nie spodziewałem się, że taki artykuł w ogóle pojawi się na blogu. A jednak...

Sposób, w jaki Rosja zajęła Krym i reakcja Zachodu, a właściwie jej niemal kompletny brak, sprawiają, że (niestety) należy być przygotowanym na różne scenariusze, także te najczarniejsze.

Szczególnie dlatego, że Putin wprost oskarża Polskę i Litwę o organizację obozów dla bojowników z Majdanu

Putin na konferencji prasowej
Aby nie było żadnych wątpliwości, że chodzi o coś poważniejszego, podobną opinię powtórzył w polskiej telewizji ambasador Rosji.

Nie ma co na razie panikować, ale wiadomo, że machina rosyjskiej propagandy została wycelowana w Polskę. Oby nie rakiety.

Parada wojskowa w Moskwie z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja 2013 r.
Widząc słabość Zachodu Putin raczej nie zatrzyma się na Krymie, a prawdziwym testem byłoby przekroczenie granic państw nadbałtyckich, które przecież należą do NATO. Czy Zachód będzie chciał umierać na przykład za Narwę?

Pytanie wydaje się zasadne, skoro my nie jesteśmy gotowi umierać nawet za Polskę. W sumie nie ma co specjalnie rozdzierać szat nad jakimś tam sondażem, bo co innego odpowiadać na pytania nieznanego nam ankietera, a co innego stanąć oko w oko z realnym wrogiem. Na dodatek nasza armia jest trochę jak reprezentacja w piłce nożnej, czyli niektórzy mają wobec niej nierealne oczekiwania, a jej rzeczywista siła jest naprawdę niewielka.

Trzymając się zasadniczej tematyki bloga, zastanówmy się teraz, jak finansowo przygotować się do wojny.

Zapraszam do podzielenia się przemyśleniami w komentarzach.


W najbardziej radykalnej wersji, czyli konfliktu atomowego niewiele można zrobić, choć niektórzy próbują, w tym bohaterowie serii pokazywanej w kanale National Geographic. Do niedawna uznawałem "preppersów" za co najwyżej bandę nieszkodliwych dziwaków. Obecnie nadal nie mam zamiaru budować schronu przeciwatomowego, lecz na pewno można zacząć się zastanawiać nad częścią ich pomysłów.

Najważniejsza wydaje się sama idea, czyli umiejętność przetrwania w ekstremalnych warunkach, z której wynika samowystarczalność, przynajmniej przez pewien okres. Przypomnijmy sobie słowa Alberta Einsteina:


Nie wiem, jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na maczugi.


Dlatego trzeba dbać o kondycję fizyczną (uprawiać sport) oraz swoje zdrowie i uczyć się praktycznych rzeczy - miłośnicy majsterkowania, rolnicy czy wykonujący profesje typu stolarz znajdują się w uprzywilejowanej pozycji. Przypomnijcie sobie historię i II wojnę światową - komu było najłatwiej przeżyć na przykład w obozie koncentracyjnym? Na pewno najtwardszym fizycznie i psychicznie, w czym pomagały praktyczne umiejętności. Nie przeszkodzi też znajomość sztuk walki czy posługiwania się różnego rodzaju bronią.

Dodatkowo należy dorzucić jako duży plus znajomość języków obcych. Dlatego inwestowanie w siebie (w tym w pozostałych członków rodziny) i swoje konkretne umiejętności wydaje się bardzo dobrym pomysłem, także na niepewne czasy. Skoro nie są to wartości materialne, nie da się ich nam łatwo zarekwirować.

Do tej pory Polskę uważaliśmy za bezpieczny kraj i w sumie nadal tak sądzimy, ale zapewne z jakimiś wątpliwościami. Natomiast otwarcie przed nami granic i tym samym łatwego dostępu do rynku pracy bogatszych państw oraz niskie zarobki w ojczyźnie sprawiają, że wiele osób poważnie myśli o emigracji (kilka milionów już to zrobiło).

Nie będę teraz rozwodził się nad patriotyzmem - naturalną potrzebą człowieka jest bezpieczeństwo i skoro obecnie się je kwestionuje, trudno mi potępiać ludzi, którzy na przykład wynoszą się z małymi dziećmi z kraju bez perspektyw (z ich punktu widzenia).

Tak samo nie dziwi mnie, że zaledwie 17 procent ankietowanych w ogóle nie rozważa wyjazdu za granicę za chlebem.

źródło: Work Service

Natomiast liczę, że w razie stanu wyższej konieczności Polaków na obczyźnie będzie stać na coś więcej, niż odpalenie rac i odśpiewanie hymnu na meczu polskiej reprezentacji:



W trudnych sytuacjach ważna jest mobilność oraz łatwy dostęp do gotówki. Dlatego zwłaszcza w obliczu wciąż niepewnej kondycji europejskich banków zastanowiłbym się nad stworzeniem rezerwy gotówkowej, której jakąś część trzymałbym w domu, a większość na koncie oszczędnościowym, z którego możesz kasę wypłacić w ciągu jednego dnia roboczego.

Uwaga! Od kwietnia wchodzą do obiegu nowe banknoty w nominałach od 10 do 100 zł. Dwusetka pozostaje taka sama. Więcej na stronie NBP.

TUTAJ znajduje się marcowy zestaw lokat i kont bankowych. Warto dorzucić do niego informację, że BGZOptima daje na koncie oszczędnościowym 3,5% dla nowych środków, do 40 tys. zł.

Myślę, że rozsądnie też zdywersyfikować pieniądze na najczarniejszą godzinę przez zakup kilku różnych, najpopularniejszych walut (głównie dolary, euro, franki szwajcarskie, ewentualnie funty). Rubli nie polecam :)


Następny pomysł to złoto.

Chodzi o fizyczne, najlepiej w sztabkach lub uznawanych na całym świecie monetach bulionowych:

American Eagle
Dlaczego nie srebro? Z prozaicznej przyczyny - kilo srebra jest warte tylko ok. 2 tys. zł, a kilo złota ok. 130 tys. zł. Zatem srebro wydaje się mało poręczne - jak tu dźwigać na przykład 10, 20 czy 50 kilogramów kruszcu? A co z resztą ważnych rzeczy?

Kolejny temat - żywność z długim terminem przydatności do spożycia, czyli najlepiej puszkowana plus ryż, makaron, cukier, kasza itd.

źródło: Popsugar/YouTube
Szczerze mówiąc, pomysł z magazynowaniem żarcia średnio mi odpowiada i czekałbym ze zrobieniem zakupów do momentu faktycznego zagrożenia, nie wcześniej.

W podobny sposób traktuję alternatywne źródła energii elektrycznej, zapasy wody pitnej czy dodatkowe paliwo.

Niestety, trzeba śledzić wiadomości na temat dalszych kroków Wowy i nie dać się ponieść fali histerii, którą zawsze chętnie podsycają szukające sensacji popularne media. Natomiast na wszelki wypadek dobrze byłoby sprawdzić, gdzie dokładnie w Twojej okolicy znajduje się jakiś solidny schron i pomyśleć zawczasu, czy jesteś gotowa/-y mentalnie do ewentualnej przeprowadzki w inny rejon Polski czy nawet świata (to nieodłączny element konfliktów zbrojnych).

Nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Jednak dopóki Rosja bezkarnie nie zaatakowała żadnego członka NATO, realne zagrożenie wojną w Polsce należy ocenić jako bardzo niewielkie, choć już nie należy wyłącznie do science-fiction, jak wydawałoby się jeszcze niedawno.

Nie dajmy się zwariować i żyjmy dalej swoim dotychczasowym życiem. Natomiast proponuję trzymać się maksymy:


Miej nadzieję na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze.

Ciekaw jestem Waszych opinii. Czy ostatnio coś się zmieniło w Waszym postrzeganiu świata oraz w Waszych finansach osobistych, czy zupełnie nic sobie nie robicie z wydarzeń za naszą wschodnią granicą?