sobota, 15 czerwca 2013

Trwa III rewolucja przemysłowa. Kto ją przetrwa?

Polacy, zwłaszcza młodzi, wciąż mogą uciec przed polską biedą i nędznymi zarobkami  po prostu emigrując. W poszukiwaniu właściwych kierunków może pomóc następujące zestawienie (kliknij, aby powiększyć obrazek):

źródło: Global Wage Report 2012/2013
Zgromadzono w nim przeciętne stawki za godzinę pracy w sektorze przemysłowym. Patrząc na czołówkę, wciąż widzimy przepaść między Polską a Zachodem.

Dlatego krótkoterminowo emigracja wydaje się pewnym rozwiązaniem, zwłaszcza dla osób, które nie widzą dla siebie perspektyw w kraju.

Natomiast trzeba zdawać sobie sprawę, że cały czas trwa III rewolucja przemysłowa, która odmieni nasze życie, może nawet szybciej niż oczekujemy. W czym problem?
Do tej pory powszechnie uważało się, że wystarczy zdobyć odpowiednie wykształcenie i ciężko pracować, aby przy rozsądnym gospodarowaniu swoim budżetem domowym można było dojść do sensownego majątku, wcale nie próbując na siłę budowy biznesu czy inwestowania na giełdzie.

Teraz ten paradygmat się załamał.

Wielu młodych ludzi kończy studia, zna języki obce, kończy różne kursy, staże . i... nie może znaleźć sensownej pracy (w Polsce mamy jeszcze w zanadrzu wspomniane na początku wyjście awaryjne). Część z nich jest sama sobie winna, ale większość nie rozumie zmiany zasad gry.

Globalizacja i automatyzacja wielu procesów sprawiają, że obowiązuje nowa reguła: przystosuj się, albo giń.

Wątpliwe, żebyś całe życie zarabiał pieniądze w ten sam sposób. Nawet teoretycznie tak bezpieczne profesje, jak medycyna nie będzie chronić przed bezrobociem (więcej w raporcie McKinsey Global Institute).

Ten rozpad klasy średniej połączony z szybszym bogaceniem się często przywoływanego jednego procenta w USA trwa już kilka czy nawet kilkanaście lat i rynku pracy nie zmienią nawet biliony drukowane przez Fed.

Paul Krugman, prawie jak zawsze, widzi populistyczne rozwiązanie: tani, masowy dostęp do służby medycznej oraz płaca minimalna umożliwiająca godne życie. 

A skąd wziąć pieniądze?

Opodatkować najbogatszych i kapitał.

Myślę, że te postulaty mogą się przydać na transparenty także naszym związkowcom aktualnie szykującym jesienne manifestacje protestacyjne.

Natomiast ja proponuję coś innego - wziąć pełną odpowiedzialność za własne decyzje. A wspaniałym poligonem doświadczalnym są rynki kapitałowe i inwestycje czy prowadzenie własnego biznesu. Pomijając insiderów i szczęściarzy, zarabiają ci, którzy wiedzą, że wszystko zależy głównie od nich samych i nie szukają winy w manipulowanych rynkach, Fedzie, u oszukującego brokera czy innych "Onych".

Tak, po części te wszystkie zjawiska występują (tak samo jak biznes potrafią dręczyć kontrole, urzędnicy skarbowi czy ZUS) i trzeba je zaakceptować, albo zająć się czymś innym.

Podobnie uważam, że podatki muszą istnieć, aby między innymi zapewnić opiekę zdrowotną na znośnym poziomie (publiczne szpitale nie mogą być spółkami nastawionymi na zysk, ponieważ w takim modelu chorego najlepiej w ogóle nie leczyć i nic na niego nie wydawać), edukację do 18 roku życia czy minimalną pensję na poziomie umożliwiającym przetrwanie.

Jednak większość ludzi, bierna i sfrustrowana wybierze kolejnych wyznawców Krugmanów do władzy, aby ich potem obalić i zamienić na nowych. Ten cykl się nie zmieni.