sobota, 21 stycznia 2012

Dolar australijski zamiast amerykańskich akcji

Rynki kapitałowe cierpią na taką ciekawą przypadłość, że czasami pojawiają się pewne korelacje, które są raz bardziej, raz mniej przypadkowe i czasem je trudno wytłumaczyć (pomińmy dyżurnych analityków zawsze gotowych skomentować wszystko, zaczynając zwykle od "wydaje mi się...").

Jednak jeśli założymy, że naszym głównym zadaniem na rynku nie jest jego dogłębne zrozumienie (proces nigdy nie skończony), ale zarabianie na nim pieniędzy, wtedy wiele spraw staje się mniej skomplikowanych.

Podobnie może być z kilkuletnim fenomenem polegającym na wysokiej korelacji ruchu pary dolar australijski/dolar amerykański na tle amerykańskiego indeksu rynku akcji S&P 500. Zatem spójrzmy na wykres (wykresy powiększają się po kliknięciu w nie).



Zauważmy, że kto chce grać na zwyżkę amerykańskiego rynku akcji i działa w kategoriach średnio- i długoterminowych, osiąga (lub osiągał) zbliżony efekt posługując się dolarem australijskim przy mniejszej zmienności, co zawsze jest premiowane przez inwestorów.

Z tego wynika, że przynajmniej na razie wygląda na to, że można zamienić ekspozycję na amerykańskim rynku akcji na rynek AUDUSD posługując się jedną z licznych platform foreksowych, które pozwalają na sporą dowolność wyboru lewara (mikroloty, miniloty i pełne loty).

Dlaczego w takim razie ich zachowanie jest tak zgodne?

Dopóki trwa, nie ma co się specjalnie nad tym głowić, pamiętając, że dolar australijski to tak jakby rynek surowcowy w pigułce. I stąd ta hossa.

Jednak cały czas trzeba rynki obserwować, bo ich jedyną cechą stałą jest fakt, że ciągle się zmieniają i ewoluują, o czym najlepiej świadczy taki wykres:




Należy dodać, że moim zdaniem zmniejszenie poziomu lewarowania i wydłużenie horyzontu czasu zwiększa szanse na zarobek, ale w zamian zmniejsza pozorny komfort dany polującym na bardzo krótkoterminowe ruchy (dużo zyskownych transakcji i co jakiś czas potężna strata cofająca do punktu startowego). Nie mówię, że ten drugi sposób zawsze przegrywa, bo tak nie jest, ale poruszanie się w szumie zawsze zwiększa element losowości, a na dodatek mamy (czy nasz system ma) krótszy czas na prawidłową reakcję.

Oczywiście pozostaje kwestią samodzielnie prowadzonej strategii ustalenie wielkości pozycji oraz planu wejścia i wychodzenia z rynku w każdym wariancie (spadek, horyzont, wzrost). Bez tego nie ma co w ogóle zaczynać.

W przypadku amerykańskiego rynku akcji obecny moment nie wydaje się optymalny do wejścia z punktu widzenia inwestora intuicyjnego:


Osobiście poczekałbym na przebicie oporu, albo cofnięcie indeksu do rejonów zbiegających się długoterminowych średnich, co wychłodziłoby różne oscylatory i dało odpowiedni potencjał stosunku ryzyka (łatwo ustalić bliskie stopy) do potencjalnego zysku.

Natomiast wykres AUDUSD wydaje się bardziej obiecujący w tym momencie:

Wymaga on jeszcze dokładniejszej obróbki, ale na pierwszy rzut oka coś ciekawego zaczyna się rysować.