środa, 30 grudnia 2009

Kupuj mieszkanie, bo zaraz zabraknie

Dzisiejszy dziennik.pl rozbawił mnie tytułem artykułu: „Kupuj mieszkanie teraz, bo będzie drożej.” Gazeta powołując się na opinie sprzedawców mieszkań i innych pośredników, deweloperów czy udzielających kredyty banków wysnuwa wniosek, że w przyszłym roku ceny mieszkań wzrosną o 5-10%, zwłaszcza tych mniejszych, więc trzeba pędzić do tych ekspertów i czym prędzej od nich kupować.

Może i tak będzie, ale nie wiem czy dziennikarze widzą absurd sytuacji. To tak samo jakby spytać handlarza samochodów czy auto było bite, albo prezesa Lato o korupcję w polskiej piłce nożnej.




Przy realnie spadających płacach, wciąż wysokim bezrobociu, trudniejszym dostępie do kredytów (rekomendacja T KNF) oraz nadal wysokich cenach za metr kwadratowy w większości miast, niby kto będzie generował ten popyt poza sztucznym ruchem w sponsorowanych mediach?

Tak przy okazji - ten sponsoring nie jest taki oczywisty jak niektórzy sądzą, że na przykład dziennikarz, czy sama gazeta koniecznie muszą dostać „w łapę”. Chodzi o wpływy z reklam, a te zachwalające apartamenty w blokach położonych zaledwie o 1,5 godziny toczenia się w korkach do centrum czy kredyty na 30 lat, należą do najbardziej lukratywnych.

Moim zdaniem, tak naprawdę powodem wyższych cen może być głównie strach przed rosnącą inflacją (powinna delikatnie się rozpędzać z każdym kolejnym miesiącem, a RPP nic nie będzie robiła jeszcze z pół roku) i faktycznie takie wzrosty mogą się jednak pojawić, ale jeśli weźmiemy pod uwagę inflację różnica pewnie pozostanie w granicach błędu statystycznego.

Dlatego widząc takie artykuły nie wpadałbym w panikę i jeśli szukasz mieszkania dla siebie rozglądaj się i twardo negocjuj spokojnie zbierając pieniądze chociaż na wkład własny, żeby kredyt pozostał jak najtańszy. Trzeba jeszcze pamiętać, że stopy procentowe i tym samym raty kredytu hipotecznego w kolejnych latach znacząco wzrosną, a jak bardzo, trudno powiedzieć, ponieważ pierwszy raz w historii świata wpompowano do systemu finansowego tak szybko monstrualne ilości pustego pieniądza. Inflacja ruszy, jak nie w 2010, to w kolejnych latach i zmusi banki centralne do podnoszenia stóp, czy tego chcą czy nie.