Czy jak słyszysz słowo dolar masz skojarzenie „śmieć”?
Ja też. Tym chętniej kupuję teraz … dolary.
Jeżeli wszyscy krzyczą: „sprzedawaj!”, najczęściej znajdujemy się w dołku.
Ta inwestycja wygląda jak straszliwa głupota w stylu kupowania bankrutów z GPW, ale wbrew pozorom niekoniecznie jest tak nielogiczna jak wydaje się na pierwszy rzut oka.
Dłużej na ten temat napisałem na notowany.pl dziś rano.
Zamiast się powtarzać, spróbuję wyjaśnić czemu akurat teraz.
Według mnie wzrosty są ciągnięte na siłę i trudno mówić o ich fundamentach, skoro w przyszłym roku wcale gospodarki nie poprawią się aż tak dramatycznie jak wskazują na to ceny wielu spółek, o ile uznamy, że kursy akcji mają związek z wartością firm – według mnie w dłuższej perspektywie tak.
Teraz trwa spekulacja na carry trade na dolarze, przed którą przestrzegał niedawno Roubini.
Nie ośmielam się nawet zgadywać kiedy ta bańka pęknie, ale jednak próbuję delikatnie celować w górkę, tym bardziej dlatego, że dolar przestał osłabiać się do złotego już od dłuższego czasu mimo dobrej koniunktury na WIG20.
Nie bardzo podobają mi się eski na futures na GPW, bo to zbyt ostra jazda pod prąd i równie dobrze możemy machnąć i 2600 na futures. A niby czemu nie?
Rozwiązanie widzę tym razem w USD i dlatego kupuję dolary, a dokładniej mówiąc zleciłem dziś konwersję funduszu UniKorona Pieniężny na UniDolar Obligacja za całość, czyli około 5000 zł.
Jaka jest dolna granica do wyjścia? Nieco poniżej 2,7 zł.
Take profit? 3,2 zł.
Czemu nie bawię się w Forex? Nie potrzebuję dźwigni.
Najbardziej obiecująca w tej inwestycji jest powszechna niechęć, wręcz nienawiść do dolarów. To się nazywa skrajne wyprzedanie rynku :)