poniedziałek, 29 czerwca 2009

Polowanie na czerwony październik

Poprzednia bessa, która oznaczała pęknięcie bańki dotcomowej zniosła WIG20 z maksimów powyżej 2500 punktów w marcu 2000 roku do minimów we wrześniu 2001 roku poniżej 1000 punktów. Końcowym katalizatorem paniki był pamiętny 11 września 2001 z zamachami terrorystycznymi na Pentagon czy WTC. W sumie zaliczyliśmy spadek o ponad 60%. Tym razem było trochę gorzej, bo licząc od maksów w październiku 2007 na 3940,53 pkt do lutowego dołka na 1253,24 zbliżamy się do 70%. Jednak mniej więcej skala jest dość podobna.

Co było dalej?



Zanotowaliśmy gwałtowną zwyżkę, która przełamała linię trendu spadkowego, a wykres przebił średnią dwustusesyjną. Nic tylko kupować. Tymczasem indeks jeszcze trochę podjechał, a potem wykonał woltę w tył i spadliśmy aż do tuż powyżej 1000 punktów i tak naprawdę dopiero warto było kupować akcje jesienią 2002 roku. Podobny spory, ale nieco mniejszy ruch korygujący (ponad 20%) pojawił się po odbiciu po kryzysie rosyjskim.

Tak samo bywało wcześniej na różnych rynkach i klasycznie ruch powrotny znosi od 1/3 do 2/3 pierwszej fali wzrostowej, więc z dużym prawdopodobieństwem powinniśmy spodziewać się głębszej korekty niż marne 1800 pkt na WIG20. Oczywiście może rację mieć i Piotr Kuczyński ze swoim odpałem do 2600-2700, ale upieram się, że szanse na taki wariant są zdecydowanie niższe niż 50%. Zaryzykuję i najwyżej przegapię ten rajd.

Czekam raczej na powtórkę wariantu z głębszym cofnięciem i stąd powklepywane do systemu zlecenia kupna czekają niżej, a następne pieniądze znowu idą do maklera już w tym tygodniu. Cały czas do maklera wędrować będą niemal wszystkie pieniądze z wpływów z reklam (czerwiec będzie lepszy od niezłego maja), dotacji i moich kolejnych oszczędności.

Po Bogdance widzę ocieplenie na IPO i trzeba się zastanowić nad PGE, które prawdopodobnie pokaże się jesienią. Możliwa jest kolejna redukcja, więc jakimś pomysłem jest kredyt, ale ja cierpię raczej cały czas na nadpłynność, więc po prostu przesunę trochę środków z innych miejsc.

Należy pamiętać, że mniejsi inwestorzy mają przewagę nad dużymi w mniejszych spółkach z wielu względów. Maluchy nawet silne fundamentalnie cechuje zbyt niska płynność dla grubasów przez co działy analiz dużych banków i biur maklerskich często je omijają. Wtedy rynek może być zupełnie nieefektywny i faktycznie analiza fundamentalna połączona z techniczną do wyboru momentu wejścia mogą zdziałać cuda.

Stąd nastawiam się na portfel akcyjny z przeważeniem na rzecz nieco mniejszych spółek, a co z tego wyjdzie to się okaże. Myślę, że wiele wskazuje, że jesienią ceny będą niższe niż dziś i całkiem możliwe, że czeka nas polowanie na czerwony październik.