W teorii wydaje się bardzo proste. Powinieneś szukać długów z najwyższą stopą procentową i od nich zaczynać spłatę.
Co ma jednak zrobić ktoś komu się nie udaje?
Człowiek niestety nie jest komputerem i najczęściej działa pod wpływem emocji.
Większość ludzi, którzy wpadają w pętlę zadłużenia doskonale wie czego należy unikać, a jednak i tak wpada w sidła i kończy rok 2007 z garbem na plecach.
Należy uwzględnić czynnik psychologiczny. Jesteśmy tylko słabymi istotami, które wciąż potrzebują wsparcia i zachęty. Oczywiście rozsądniejszym zachowaniem jest spłacanie kredytu oprocentowanego na 20% niż tego na 12.
Jeśli już próbowałeś tradycyjnych metod i nie udało się, wypróbuj sposób, który podam poniżej.
1. Zapisz w słupku wszystkie długi i uporządkuj je od najmniejszego do największego.
2. Przelicz, ile jesteś w stanie miesięcznie przeznaczyć na spłatę kredytów.
3. Spłać raty wszystkich długów w minimalnym możliwym wymiarze z wyjątkiem najmniejszej pożyczki.
3. Za pozostałą kwotę zaatakuj najmniejszy kredyt.
4. Każdy zaoszczędzony grosik wpłacaj na poczet najmniejszego długu.
5. Po spłacie tej pożyczki, wróć do punktu pierwszego i działaj tak aż do pozbycia się kredytów.
Pomysł wydaje się na pierwszy rzut oka dość głupi, ale działa! Kiedy spłacisz pierwszy dług, dostaniesz takiego kopa motywacyjnego, że do likwidacji następnego ruszysz z wielkim entuzjazmem. Tak pracuje psychika u większości ludzi i jeśli masz kredyty, a dotąd nie umiałeś ich spłacić, po prostu spróbuj. Masz świetny pretekst, czyli 1 stycznia 2008 do rozpoczęcia nowego rozdziału w życiu.
Możnaby też co nieco pomarudzić teraz o kredytach przeznaczonych na inwestycje i na konsumpcję, ale odpuszczę, żeby nie komplikować zagadnienia.
Pierwszy opatentował to Dave Ramsey, a ja tylko z grubsza przetłumaczyłem jego pomysł. Z innymi jego ideami nie zawsze się zgadzam, ale ta wydała mi się co najmniej warta rozważenia i może komuś pomóc wydostać się z kłopotów.