Amerykański miliarder Mark Cuban prowadził w życiu wiele biznesów. Jeden z nich przeniósł go do pierwszej ligi najbogatszych - u szczytu bańki internetowej w 1999 r. wraz z wspólnikami udało mu się sprzedać serwis Broadcast.com portalowi Yahoo! aż za 5,7 mld dolarów.
Drugi z lewej Mark Cuban |
Obecnie znany jest on w USA głównie dzięki udziałowi w programie telewizyjnym "Shark Tank". Uczestnicy przedstawiają swoje pomysły na biznes, a jury ocenia ich potencjał i potem ewentualnie inwestuje własne środki.
U nas show nazywało się "Dragons' Den - jak zostać milionerem". Nie zdobyło wielkiej popularności. Polacy wolą oglądać "Rolnik szuka żony".
Dlaczego akurat dziś piszę o Cubanie?
W najnowszym wydaniu magazynu "Money" rozmawia on z Sarą Blakely o tym, jak dojść do pierwszego miliona.
Zdaniem Cubana da się spokojnie uzbierać milion w banku nawet bez prowadzenia biznesu.
W jaki sposób?
Biznesmen zaznacza, że istnieje wiele dróg prowadzących do bogactwa, ale łączy je jedna zasada:
musisz zachować dyscyplinę przy wydawaniu pieniędzy.
Cuban wspomina, że w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku był zafascynowany koncepcją z książki "Cashing in on the American Dream: How to Retire at 35" Paula Terhorsta.
Autor sugerował, że dzięki ekstremalnemu oszczędzaniu da się odłożyć milion dolarów przed ukończeniem trzydziestu pięciu lat i zostać rentierem, o ile nadal będziesz żyć skromnie jak student.
Zmotywowany przez książkę Cuban posunął się tak daleko, że na przykład mieszkał razem z pięcioma współlokatorami, jeździł starymi gratami, takimi jak fiat z dziurawą podłogą i żywił się makaronem z serem.
Poza tym unikał długów i szybko zrezygnował z karty kredytowej.
Oczywiście samo oszczędzanie to za mało i trzeba podjąć jakieś ryzyko. Dlatego przynajmniej część pieniędzy powinniśmy zainwestować. Zawsze warto w siebie i własne umiejętności.
Cuban sugeruje też tani fundusz indeksowy (na przestrzeni wielu lat giełda powinna wyraźnie wygrywać z inflacją).
Obecnie ETF-y biją rekordy. Ich prawdziwy test nastąpi w bessie.
On sam został milionerem, kiedy sprzedał swój biznes w wieku 32 lat, ale nadal stara się utrzymywać dyscyplinę finansową. Jak twierdzi, na przykład zakup samolotu wcale nie był zbędnym wydatkiem. Po prostu bardzo ceni swój czas, a samolot pozwala mu go znacznie zaoszczędzić.
Ciekaw jestem, czy wśród Was znajdą się osoby, które są zwolennikami ekstremalnego oszczędzania? A może stosujecie je w praktyce?
Osobiście do mnie ono nie przemawia jako strategia długoterminowa. Natomiast w krótkim i średnim terminie dla realizacji celu typu zakup mieszkania czasem bywa najlepszym wyjściem.
Natomiast głęboko wierzę, że trzymanie się zasady, aby wydatki nie przekraczały przychodów oraz połączenie oszczędzania i inwestowania nadwyżek finansowych przynosi nadzwyczajne efekty pod warunkiem zachowania dyscypliny i cierpliwości.
Nie każdy musi być biznesmenem, ale każdy może dorobić się pokaźnego majątku, nawet pracując tylko na etacie. Trzeba "tylko" utrzymywać dyscyplinę i zachować otwarty umysł.