Jak podaje "Wyborcza", w ubiegłym tygodniu w poznańskim klubie Cocomo pojawił się dyrektor pewnej metalurgicznej spółki. Postanowił zabawić się z kolegami. Przy okazji nie omieszkał pochwalić się w lokalu, że posiada służbową kartę kredytową bez limitu.
No to coco jambo i do przodu.
Dyrektor poszedł na całość - z ujawnionego redakcji przez właściciela Cocomo nagrania wideo wynika, że spędził w klubie kilkanaście godzin i w trakcie imprezy wielokrotnie płacił swoją magiczną kartą.
W sumie rachunek opiewa na ponad... 970 tysięcy zł. Rzekomo dyrektor wykonał aż 44 transakcje.
Dlaczego rzekomo?
Menedżer nie przyznaje się do niczego i twierdzi, że po pierwszym drinku "urwał mu się film" (podejrzewa, że ktoś mógł mu coś nasypać do drinka) i obudził się w pokoju hotelowym następnego dnia. Nazwy jego firmy nie ujawniono.
Kluby Cocomo wzbudzają sporo kontrowersji i wcześniej pojawiały się inne publikacje z relacjami klientów, którzy skarżyli się na zbyt wysokie rachunki i luki w pamięci. No cóż...
Panowie, rada jest prosta - nie zabierajcie kart kredytowych na żadne imprezowanie.
Przy okazji przypomniała mi się historia sprzed dwóch lat z Wielkiej Brytanii, kiedy podobny szum wywołał rachunek zapłacony przez pewnego młodego tradera, którym się pochwalił publicznie:
W jego przypadku nie skończyło się to dobrze i wkrótce Alex Hope został aresztowany za przestępstwa finansowe.
A jak potoczą się losy naszego dyrektora? Pewnie szybko się nie dowiemy.