Dziś kończy się 2012 rok i wiele osób zastanawia się, co nas czeka w przyszłym roku.
Jaka jest moja prognoza na 2013?
Cóż, posłużę się słowami najstarszego aktywnego inwestora obecnego na Wall Street od blisko... 75 lat.
107-letni potomek biednych Żydów z Polski Irving Kahn w wywiadzie udzielonym kilka lat temu "Rzeczpospolitej" powiedział:
"Ja w ogóle nie potrafię wyobrazić sobie, co będzie za 12 miesięcy."
I tej wersji sam się trzymam. OK, możemy sobie coś tam wróżyć i przepowiadać, ale skuteczność inwestora w dużej mierze wynika z jego umiejętności reagowania na zachowania rynku, a niekoniecznie trafnego przewidywania.
Wracając do Kahna - w "WSJ" przed świętami ukazał się o nim artykuł. Kahn od dziesięcioleci jest miłośnikiem inwestowania w wartość - między innymi był asystentem Grahama.
Cechuje go dyscyplina, omijanie "okazji" oraz twarde stąpanie po ziemi.
Ta dyscyplina oznacza między innymi, że dziarski staruszek przez pięć dni w tygodniu siedzi za biurkiem w swoim biurze na Manhattanie (inwestycyjnym biznesem kieruje jego syn), a trasę z domu o długości 1,5 km zwykle pokonuje na piechotę. W brzydką pogodę jeździ autobusem i oburza się, że byłoby bezsensem jechać autem, skoro można odbyć taką podróż za dolara.
Z kolei unikanie "okazji" pozwoliło mu uchronić się przed gwałtownymi spadkami wartości portfela, choćby w trakcie ostatniego kryzysu, kiedy omijał szerokim łukiem firmy zainfekowane toksycznymi papierami powiązanymi z rynkiem hipotecznym.
Tak samo nie lubi długu, ponieważ zauważa, że jeśli korzystasz z własnych środków, nawet duży błąd nie oznacza, że zbankrutujesz.
I myślę, że to powinno być naszym pierwszym celem na 2013 rok: zachować kapitał. A jeśli jeszcze uda nam się dożyć w zdrowiu i dobrej kondycji do kolejnego, 2014 roku, to już będzie bardzo wiele.