W poprzednim wpisie zastanawialiśmy się, gdzie oszczędzać po uszczelnieniu podatku Belki, głównie koncentrując się na ofertach banków.
Wspomniałem też o rynku obligacji Catalyst.
Tym razem pójdźmy jeszcze dalej i zastanówmy się czy dywidenda zamiast lokaty jest dobrym pomysłem?
Odpowiedź brzmi: i tak, i nie.
Przede wszystkim w przypadku dywidend nie znamy przyszłej wartości kursu spółki (oraz jego zmienności) i dlatego bezpośrednie porównanie z lokatą czy kontem oszczędnościowym nie ma sensu.
Nie możemy założyć, że otrzymamy dywidendę X i na przykład po roku wyciągniemy z tego zainwestowany kapitał (pomijam podatki i prowizje) + X. W skrajnym przypadku, kiedy spółka zbankrutuje i zostanie wycofana z obrotu giełdowego, dostaniemy wyłącznie dywidendę.
Z obawy przed negatywnym scenariuszem wiele osób boi się zaryzykować i w ogóle nie rozważa inwestowania pieniędzy na giełdzie i jeżeli potrzebujesz pieniędzy w krótkim czasie (do roku), lepiej wpłacić gotówkę do banku i zająć się czymś bardziej produktywnym i mniej stresującym.
Natomiast dla długoterminowców dywidendy mogą być tematem co najmniej do rozważenia. Skoro mowa o inwestycjach długoterminowych, od razu nasuwa się na myśl rachunek maklerski IKE, który zwalnia z podatku od dywidend. Tu dywidenda zyskuje na atrakcyjności.
Jeśli weźmiemy pod uwagę aktualną sytuację na GPW, strategia dywidendowa wydaje się pewnym rozwiązaniem dla słabego rynku, na którym chcemy koniecznie być obecni (co często bywa niezbyt efektywne).
Interesujące, że bardzo dobrze działający na rynku amerykańskim "złoty krzyż" (klasycznie przecięcie od dołu średniej 200 SMA przez 50 SMA) jak na razie przyniósł rozczarowanie inwestującym na polskiej giełdzie, kiedy po wygenerowaniu sygnału kupna na indeksie WIG od razu podziurawił portfele optymistom:
Należy jednak zauważyć zupełnie inny obraz indeksu WIG20, który cały czas jest bardzo słaby:
Słabość widoczna jest nie tylko na tle takich rynków jak Frankfurt czy Nowy Jork, ale teoretycznie nam bliski Budapeszt (to kto jest czarną owcą w UE?):
Pewnym wytłumaczeniem służy potencjalna podaż akcji ze strony SP.W końcu po co duzi inwestorzy mają kupować akcje PKO BP, PGE czy PZU, skoro w razie ich wzrostu rynek zostanie zasypany walorami z mieszka ministra Budzanowskiego? Może lepiej grać na zwłokę i nawet zaniżać średnią?
Dla dużych graczy, którzy często kreują trendy (przynajmniej te krótkoterminowe na straganach), kupno po przecenie ma jakiś sens.
Dodatkowym czynnikiem na minus dla indeksu WIG20 są właśnie dywidendy, które zaniżają wartość indeksu (indeks nie uwzględnia ich wypłaty). SP będzie o nie zabiegał, aby zapełnić braki w budżecie, a obecne kursy spółek niespecjalnie zachęcają do szybkiej wyprzedaży akcji inwestorom.
Na które spółki warto zwrócić uwagę?
Na pewno wyróżnia się Budimex, którego wielkie zasoby gotówki wzbudziły zaskoczenie i niedowierzanie w DI BRE. Teraz okazuje się, że zarząd wniósł o wypłatę dywidendy w wysokości 10,97 zł na akcję, co stanowi aż 12,8% obecnego kursu (licząc wg zamknięcia z 10 kwietnia).
Na razie wypada zaczekać na zatwierdzenie projektu przez WZA i jeśli tak się stanie, w czerwcu kasa wpłynie na konto akcjonariuszy.
Nic tylko kupować, tak?
No właśnie. Tu pojawia się mały problem, czyli zmienność kursu. Zauważmy, że rok temu Budimex pod koniec kwietnia kosztował prawie 110 zł, aby spaść w lecie na poziomy nieco powyżej 60 zł.
Kto zagwarantuje, że historia się nie powtórzy? Na dodatek większość z nas poddaje się nastrojom tłumu i najchętniej sprzedaje w dołku...
Z tym zastrzeżeniem dodaję kolejne spółki do obserwacji: TPSA (1,5/16,84 zł), PGE (1,32/18,61 zł) i być może coś z mniejszych: na przykład ABC Data (czekamy na konkrety).
Na bieżąco aktualizowana tabela znajduje się na stronie StockWatch. Poza tym zestawienie podaje PAP i niektóre biura maklerskie.
Sam mam zamiar część kapitału z IKE przeznaczyć na spółki dywidendowe i ciekawi mnie czy ktoś jeszcze inwestuje lub ma zamiar zainwestować w spółki dywidendowe, a jeśli tak, to w które?