Czekając na rajd Świętego Mikołaja, musimy ze smutkiem stwierdzić, że skoro przysłowie mówi, że kto nie ma miedzi, to w domu siedzi, więc Mikołaj bez miedzi za bardzo nie ma za co przyjechać (a na dodatek nie widać śladu śniegu).
O co chodzi z tą miedzią?
Wiadomo, o KGHM.
Akcjonariusze tej spółki na długo zapamiętają expose premiera Donalda Tuska z 18 listopada.
Tego dnia KGHM otworzył notowania na poziomie 165 złotych wciąż jeszcze karmiony nadzieją na wzrost spowodowany zapowiedzianym ledwie trzy dni wcześniej skupem własnych akcji.
Minął niecały miesiąc i KGHM znajduje się aż 34% niżej ciągnięty w dół informacjami o nowym podatku, który stawia pod znakiem zapytania strategię gry pod dywidendy na tej spółce. Na dodatek przecież ma ona bardzo wysokie koszty wydobycia, rozzuchwalone związki zawodowe i niechęć do cięcia wspomnianych kosztów, co może być niezbędne w przypadku pęknięcia bańki surowcowej (przy okazji - uwaga na złoto, wykres wygląda nie za ciekawie).
Właśnie głównie z powodu spadków KGHM indeks WIG20 stracił przez ten miesiąc ponad 100 punktów i zapewne bez miedziowego balastu wciąż oscylowałby wokół 2300. pkt dając nadzieję na rajd Świętego Mikołaja.
Z kolei średnioterminowo ten wykres wygląda obiecująco, prawda?
Niestety, jest to indeks WIG20short zachowujący się odwrotnie do indeksu WIG20, czyli rośnie, kiedy na GPW obserwujemy spadki.
Tymczasem ten rajd może przybrać dość karykaturalne, kryzysowe rozmiary:
Zamiast efektownej szarży, moglibyśmy obserwować powrót do znanego nam od dawna "magnesika Fibonacciego", czyli okolic 2300 punktów, z których zjechaliśmy też przy pomocy KGHMu. Teoretycznie spełnione są podstawowe warunki, czyli pokazał się projekt podatku, jutro wygasają kontrakty terminowe serii grudniowej i w poniedziałek można rozpocząć pompowanie sylwestrowego balonika.
Jednak ostrożność jest wskazana i w takim razie proponuję obserwację poziomu okolic z końca listopada, czyli w cenach zamknięcia kilka punktów poniżej 2150 punktów uznając je za punkt ewakuacji w razie kolejnego pocięcia niecierpliwych rąk przez spadające noże. Zresztą ich wagę podkreśla też zachowanie indeksu sWIG80, który teraz próbuje wybić się dołem i lekko naruszył 8400 pkt. Choćby utrzymanie tych poziomów na sesji poniedziałkowej (jutrzejszej nie ma co specjalnie przeżywać, o ile nie pokaże się jakiś ostry ruch rzędu kilku procent) może zatlić dość wątłą iskierkę nadziei, ale czy ktoś postawi na to swoje pieniądze?.