Już wiemy, że 2011 rok będzie oznaczał straty dla większości posiadaczy akcji (przynajmniej polskich) i jeśli indeks WIG schudł o ponad 20%, trudno liczyć na odrobienie strat w ostatnich osiem sesji w tym roku.
Nas powinna jednak interesować przyszłość, czyli co będzie w 2012 roku?
Tego nikt dokładnie nie wie i zamiast prognozować, spróbujmy określić długoterminową strategię, przynajmniej taką ogólną.
Zacznijmy od amerykańskiego rynku akcji, który ma wielki wpływ na cały świat i pośrednio na nas.
Co widzimy tu ciekawego? (w celu powiększenia wszystkie wykresy należy kliknąć)
Po załamaniu się trendu wzrostowego w sierpniu, w kolejnych miesiącach udało się zatrzymać na połowie bessy (okolice 1121,44 pkt) i teraz Amerykanie bezskutecznie szturmują 1250 pkt, a jakoś kolejne debiuty z banieczki z napisem social media szybko gasną i nie dały paliwa do rajdu Świętego Mikołaja.
Jednak załóżmy, że dopóki utrzymają się te dołki z września, obronione w październiku, istnieje przynajmniej szansa na potwierdzenie cykliczności rynków sugerującej statystycznie lepszy okres trwający właśnie teraz.
Nieco gorzej wygląda nasz sąsiad DAX, zmasakrowany w sierpniu:
Natomiast patrząc długoterminowo na WIG, przypomnijmy sobie zieloną linię nadziei:
Nadzieja to najgorsza strategia na giełdzie (w życiu bardzo dobra) i dlatego zamiast nadziei lepsza jest strategia typu: kupuję akcje na zielonej linii - co w przypadku ostatniego dołka bessy wydawało się przez chwilę błędem, ale zaraz potem przyniosło świetne rezultaty.
Jednak musimy też mieć strategię wyjścia w razie niepowodzenia misji (standardowo zlecenie stop).
Po tych zastrzeżeniach warto zastanowić się nad WIGiem dziennym (mówimy o strategii długoterminowej dla rynku akcji):
Teraz, jeżeli zdecydujemy się już na jakiś punkt wejścia, pora wybrać konkretne akcje i klasycznie powinniśmy kupować akcje w trendzie wzrostowym na wsparciach, o co nie jest łatwo obecnie, ale podam przykład (przykład, nie rekomendację), który pokaże w czym rzecz (nie mam zamiaru kupować akurat tych akcji -trend dojrzały, spółka mała, niewielka płynność).
W tym konkretnym przypadku załóżmy, że kupujemy w okolicach średniej 200 SMA z bliskim stopem i celujemy w czerwoną kreskę u góry czekając czy ją wykres przebije. Jeśli nie, wychodzimy. Jeśli tak, przesuwamy SL do góry (Trailing Stop)..
Z tych kilku spółek z podobnymi wykresami wybrałbym taką, którą cechuje duża płynność i stoją za nią jakieś konkretne wyniki finansowe, zarówno z przeszłości, jak też perspektywy na przyszłość, ponieważ niezbyt komfortowo czułbym się na takich akcjach, które tylko ładnie rosną - przykład:
Oczywiście, są i tacy, którzy nie zwracają nawet uwagi czym spółki się zajmują, i jeśli zarabiają taką metodą, nie widzę problemu.
Sam na przyszły rok szukam na razie akcji do portfela IKE (limit wzrósł do 10 578 zł), a w blogowym będzie ich nieco mniej, ale całkiem nie znikną, co oczywiste.
A co do uniwersalności wykresów, proszę spojrzeć na zachowanie się złota wyrażonego w PLNach i moja strategia jest widoczna dla bystrego obserwatora:
Wiem, że wiele osób kuszą rekordowo niskie ceny wielu spółek, zwłaszcza z sektora deweloperskiego. Napiszę tak - spadek cen może zwiastować złe infa ze spółki, a niekoniecznie być wspaniałą okazją inwestycyjną, o czym świadczy ostatni przypadek Trakcji-Tiltry, która leciała i leciała w dół, mimo dużo wyższych rekomendacji, aż banki wypowiedziały kredyty spółce zależnej.
Kto kupił "okazyjnie" te akcje na przykład po 3 złote i nadal wierzy w rekomendację Erste z początku roku (wycena 5,2 zł), zamiast ewakuować się na stoplossie, musi teraz zarobić 240%, żeby ledwie wyjść na zero.
Proponuję starać się nie dopuszczać do takich sytuacji i nie dać zwieść płonnej nadziei, tylko patrzeć na konkretne liczby i dane.