Na blogu Macieja Samcika pojawił się wpis, w którym autor odkrył, że w banku PKO BP da się wyciągnąć 4,4% netto na książeczce mieszkaniowej, a minimalny wkład wynosi zaledwie 200 zł.
Tak, istnieje jeszcze ten relikt PRLu i można sobie na takiej książeczce odkładać pieniądze, żeby potem starać się o kredyt hipoteczny na nieco korzystniejszych warunkach.
Najciekawsze jest jednak to, że wcale nie trzeba brać żadnego kredytu na mieszkanie, tylko po upływie umowy można zrezygnować, a na dodatek oszczędności są zwolnione z opodatkowania.
Nic tylko lecieć do PKO.
Jednak jako człowiek małej wiary zagłębiłem się w szczegóły i szybko odkryłem, że te 4,4% faktycznie dostaniemy, ale w przypadku umowy na minimum 36 miesięcy i na dodatek chodzi o kwotę powyżej 50 000 zł:
Tak naprawdę w standardzie otrzymamy 3,5% dla kwoty do 10 000 zł i nie można pieniędzy wycofać przed upływem roku pod groźbą utraty odsetek (oprocentowanie spada do 0,1% rocznie brutto, czyli poziomu "Superkonta" - ta nazwa mnie wciąż bawi :).
Lokata roczna na 3,5% netto?
Hm, znam lepsze.
Przyszła mi do głowy jedynie taka taka myśl, że jeśli macie w rodzinie jakiegoś zagorzałego fana PKO (emeryt?), niech sobie chociaż założy Oszczędnościową Książeczkę Mieszkaniową, zamiast trzymać pieniądze tam na RORze czy tradycyjnej lokacie.