Tydzień temu przy okazji drobnej polemiki z Marcinem wrzuciłem na blogu ankietę, w której zapytałem Czytelników czy zarabiają w internecie i ile. Jej wyniki znajdują się w prawym menu.
Na pewno większość ludzi nie używa internetu do zarabiania i odpowiedzi „nic” po prostu oznaczają dokładnie tyle, bo wcale nawet nie próbują. Jednak widać, że zarabianie w ten akurat sposób jest równie trudne/łatwe jak każde inne.
W tym przypadku jednak mamy bardzo niską barierę wejścia. Wystarczy komputer, połączenie z siecią i dużo wolnego czasu.
Gdybyś chciał na przykład otworzyć bank, a w wersji realnej placówkę partnerską na zasadzie franszyzy, potrzebujesz minimum kilkudziesięciu tysięcy złotych na początek. Podobnie jest w wielu innych dziedzinach.
Tymczasem w internecie ryzyko porażki jest niewielkie, ponieważ możesz głównie stracić wspomniany czas, rzadziej pieniądze.
Zatem jeśli chcesz teraz zarabiać w internecie, proponuję pójść drogą Marcina, czyli wykorzystać geoarbitraż na własną korzyść.
Nie wiem czy mu się powiedzie (czego mu życzę), czy nie, ale właśnie poszedł we właściwym kierunku.
Idea jest absurdalnie prosta i logiczna.
Zamiast tworzyć strony pod polskiego użytkownika, od razu zajmij się anglojęzycznym internetem. Jeśli słabo znasz angielski, ucz się języka.
W samych USA żyje 300 mln ludzi i to znacznie bogatszych od Polaków, gotowych do zapłacenia za wiele rzeczy w internecie. Dodatkowo masz Brytyjczyków, Irlandczyków, Kanadyjczyków, Australijczyków itd. Potencjalny rynek jest olbrzymi, a zatem i nawet drobny sukces przyniesie Ci konkretne pieniądze nieporównywalne z tymi w Polsce.
A geoarbitraż polega na tym, że zarabiasz na bogatym rynku, a wydajesz w biednym kraju, czyli Polsce. Nie musisz wyjeżdżać do Tajlandii czy Laosu.
Wiadomo, że konkurencja też jest nieporównywalna do naszego rynku. Coś za coś.
Jednak uważam, że kto chce zarabiać w internecie, powinien od razu skoczyć na głębszą wodę.
Ten blog nie jest poświęcony zarabianiu w internecie, a przychody (głównie z reklam) i tak reinwestuję w portfelu. Nie udaję też żadnego eksperta w tej dziedzinie – mógłbym przy zarobkach rzędu powiedzmy co najmniej kilku tysięcy zł miesięcznie.
Z tego powodu nie mam zamiaru teraz zajmować się rozważaniem co dokładnie robić (jakie produkty sprzedawać, jakie reklamy wstawiać i gdzie itd.), ale chciałem tylko przedstawić taką myśl dla poszukujących pieniędzy w necie. To powinien być niezły start.