piątek, 15 stycznia 2010

Bezpieczne fundusze nie takie straszne jak je malują

30 grudnia 2009 dokonałem konwersji części jednostek uczestnictwa funduszu UniDolar Obligacje (w ramach redukcji ryzyka i strat – ostatnio się w nich specjalizuję) na UniKorona Pieniężny. Wtedy jednostkę wyceniano na 156,98 zł, wczoraj już 158,07 zł. Oznacza to zysk w 15 dni 0,69%. Gdyby profity rosły w takim tempie przez cały rok, mielibyśmy na liczniku niemal … 17%. Oczywiście, to niemożliwe, ale ten przykład pokazuje, że fundusze rynku pieniężnego niekonieczne muszą być gorsze od kont oszczędnościowych, przynajmniej nie zawsze.

Poza tym jeśli środki trzymamy w funduszu parasolowym, możemy je przerzucać do agresywnych funduszy, na przykład akcyjnych i odraczać zapłacenie podatku Belki bez konieczności szukania pomocy w IKE i czekania aż ukończymy 60 lat.


Z drugiej strony sam tu opisywałem fundusze takie jak DWS Płynna Lokata PLUS czy Skarbiec Gotówkowy i w razie zawirowań na rynkach finansowych takie pozornie bezpieczne fundusze wcale nimi nie są – w takich wypadkach wycofałbym się z nich do banku i obligacji, a w skrajnym wariancie ziemi i złota.

W przypadku funduszu UniKorona Pieniężny, który należy do czołówki w swojej kategorii wypracowując ponad 8% za ostatni rok, za dodatkowy zysk odpowiadają papiery komercyjne (18,8% portfela - stan na 31 grudnia 2009). Fund ponosi jakieś ryzyko i nie wiadomo dokładnie komu pożyczył pieniądze.

Kolejny segment o szczebelek wyżej na drabinie ryzyka stanowią fundusze obligacyjne i tu może być już różnie z zyskiem – na przykład Allianz Obligacji stracił w ostatnich trzech miesiącach 4,3%.z kolei UniKorona Obligacji wycisnął 3,9%, z czego aż 2% w ostatnim miesiącu.

Tu wiele zależy od zarządzających – wydaje się, że jeszcze przez kilka miesięcy najlepsze fundusze obligacji są w stanie pobić lokaty czy konta oszczędnościowe. Pytanie tylko które? Można postawić na ostatnich liderów (na przykład Amplico Obligacji), ale to trochę loteryjka i trudno zgadnąć jak wygląda dokładnie struktura portfela ( na przykład dopasowanie zapadalności obligacji). Najlepiej byłoby zrobić to w ramach parasola w postaci subfunduszu chroniącego przed podatkiem.

Przy okazji możemy sobie teraz porównać zysk z lokat za ostatni rok na tle inflacji podanej wczoraj przez GUS. Od grudnia do grudnia wyniosła ona 3,5%, czyli wystarczyło nieco ponad 4,3% brutto na lokacie, aby zrównać się z inflacją, co nie było specjalnie trudne.
Rok temu mieliśmy dostępne lokaty na 9-10% brutto w najlepszym wariancie, ale znalazły się i takie jak Pekao SA z realnie ujemną stopą zwrotu – więcej w raporcie Open Finance.

Jeżeli założymy na ten rok inflację w widełkach 2,5-3% i dorzucimy do tego podatek, aby zachować kapitał, wystarczy nam niespełna 4% brutto. Dla mnie problemem są oficjalne dane o inflacji, ponieważ moje wydatki stałe wzrosły zdecydowanie więcej – na przykład za energię elektryczną płacę ponad 10% więcej niż rok temu itd.

Jednak jeśli ktoś nie ma głowy do inwestowania i zarabia przyzwoite pieniądze w inny sposób, może po prostu wrzucić kasę na lokaty (w najlepszym wariancie 5,98% netto) i prawdopodobnie uzyska premię 3 punktów procentowych ponad inflację w skali roku, co wydaje się całkiem niezłą opcją dla osoby pasywnie zarządzającej portfelem.

Oczywiście ze swojej strony zachęcam też do agresywniejszych form inwestowania, ale pod warunkiem, że dokładnie wiesz co robisz i w co inwestujesz, a ewentualna utrata części kapitału nie oznacza dla Ciebie tragedii życiowej.